Fot. Archiwum Onet
W siatkówce jesteśmy najlepsi na świecie. Do najlepszych
kibiców dołączyli zawodnicy. Polska reprezentacja mężczyzn zdobyła we wrześniu tytuł
mistrza świata. Grzejemy się w blasku złota. Mimo to nie minął niesmak po
telewizyjnym przekazie. Problem ma głębsze korzenie, niż przedstawiły media.
Kontynuacją, a jednocześnie kwintesencją narodowej dyskusji
czy przekazy z Mistrzostw mogą być emitowane wyłącznie w kanałach płatnych
stacji Polsat, była wymiana stanowisk między osobami pracującymi dla Polsatu i
TVP. Skalę emocji i zacietrzewienia doskonale obrazuje fakt, że w imieniu obu
stacji wypowiadali się nie tylko zarządzający, ale również dziennikarze, obnażając
braki intelektu i inteligencji emocjonalnej. Ale zacznijmy od meritum, czyli jak
doszło do zakodowania przez Polsat meczów imprezy rozgrywanej w Polsce.
Cena nie Czyni Cudu
Prywatny nadawca na zakup od Międzynarodowej Federacji
Siatkówki (FIVB) praw do przekazu telewizyjnego, reklamowych i marketingowych
wydał podobno 15 mln Euro. Przy obecnej relacji walut dałoby to około 60 mln
zł. Jeśli do tej sumy dodamy koszty produkcji telewizyjnego sygnału, stacja
musiała wydać prawdopodobnie około 75 mln zł. To szacunek jednego z ekspertów
rynku mediów, ale niepotwierdzony.
To ogromna suma, ale w 2008 roku zarządzający stacją mieli prawo
przypuszczać, że przez 6 lat sytuacja gospodarcza w Polsce znacząco się
poprawi. A przecież już wówczas nasza gospodarka była na fali wznoszącej. Euro
kosztowało – co niewielu pamięta – nieco ponad 3 zł, a nie 4 zł, jak obecnie.
Jest różnica gdy przelewa się na konto FIVB równowartość 45-47 mln zł, a 60 mln
zł. Przy tym kryzys w Europie dopiero się zaczynał i analitycy, a za nimi
główne polskie oraz zagraniczne media (a więc także Polsat) nie pokazywały
możliwości pojawienia się aż tak poważnych jego konsekwencji, jakie z czasem
zaczęły się ujawniać. Wręcz przeciwnie: nowa zielona wyspa kwitła.
- Gdyby tylko udało się wyjść w okolicach zera z reklamą, to
na pewno nie zamknęlibyśmy turnieju w serwisach płatnych – tłumaczył niedawno
strategię Polsatu Dominik Libicki, prezes grupy Cyfrowy Polsat. Nota bene
właśnie odszedł z firmy, co z dużym prawdopodobieństwem można wiązać z
opisywaną sytuacją.
Szacunki specjalistów z rynku mediów są jednak bezwzględne.
Oceniają oni, że podobną sumę zarobiła na reklamach TVP transmitując mecze Euro
2012. Tylko że piłkarski turniej Mistrzostw Europy to zupełnie inna półka niż
siatkarskie Mistrzostwa Świata. Wystarczy porównać oglądalność. Spotkania
piłkarskie średnio obejrzało około 7 mln widzów. Na taki czas antenowy łatwiej
skusić reklamodawców, a i cena spotów reklamowych może być wysoka. TVP
zaprezentowała 4,2 tys. spotów reklamowych. Ich średnia cena była bliska 20
tys. zł.
Polsat ze swoją siatkarską ofertą nie miał szans na
zbliżenie się do takiego wyniku. Popatrzmy: spotkanie Polska – Serbia,
otwierające turniej, obejrzało 4,7 mln widzów tylko dlatego, że zostało
wyemitowane w otwartym kanale. Kolejne, już kodowane spotkania, oglądało
poniżej 2 mln kibiców. Przy najbardziej korzystnym dla prywatnej stacji
scenariuszu do domknięcia budżetu brakowałoby co najmniej 30 mln zł. Tak
oceniają analitycy.
Polsat miał więc niewielkie szanse wyjść na zero, a tym
bardziej zarobić. W tej sytuacji już dawno musiała powstać myśl, by zakodować
transmisje. Sprzyjała temu luka w prawie, prosty efekt działalności rządu
Donalda Tuska i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Polityka miesza w sporcie
Marian Kmita, pochodzący z Brzegu Dolnego, także mojego
rodzinnego miasta, dyrektor do spraw sportu Polsatu, tłumaczył w mediach, że ze
wsparcia stacji przy finansowaniu produkcji telewizyjnego sygnału rezygnowały
spółki Skarbu Państwa. Miał je do takiego kroku - zdaniem Kmity - przekonywać
premier Donald Tusk. Być może to prawda. Może tu leży odpowiedź na
zastanawiającą bierność Ministerstwa Sportu i Turystyki, przekazującego
publiczne pieniądze bez egzekwowania celowości ich wydatkowania przez Polski
Związek Piłki Siatkowej. Tutaj warto zwrócić uwagę na 3 aspekty:
1.wypowiedź Kmity wskazuje, że głównym kierunkiem Polsatu
przy budowaniu budżetu obsługi medialnej Mistrzostw było pozyskanie pieniędzy
od spółek Skarbu Państwa. Słaby to pomysł, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że
impreza o randze globalnej organizowana w Polsce jest jedną z niewielu okazji
pokazania się polskim firmom globalnemu odbiorcy.
2.z trzech największych stacji telewizyjnych w Polsce dwie
(TVP i TVN) w dużym stopniu finansowane są przez środki rządowe, a co za tym
idzie - prowadzą przekaz informacyjny korzystny dla rządu. Polsat jest bardziej
niezależny, i poniósł za to swoistą „karę”. Przed kilku laty ten sam premier
Tusk bez żadnych wątpliwości wspominał, że można nie płacić abonamentu na Telewizję
Publiczną. Jak to mówią, łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
3.kulisy otrzymania przez Polsat praw telewizyjnych do
nadawania relacji z Mistrzostw są dosyć niejasne. Nie było przetargu, ani
otwartego konkursu ofert. Inne stacje niby mogły się zgłosić, ale to z Polsatem
światowa federacja siatkarska FIVB prowadziła negocjacje. Dziś nie wiemy, czy
udział większej liczby stacji podniósłby cenę praw telewizyjnych, ale można
przyjąć, że tak. Polsat powinien wiedzieć na co się decyduje, a po wydarzeniach
już wiemy, że nie wiedział. To kolejny minus dla stacji. Nie możemy przy tym
wykluczyć, że prowadząc codzienną obsługę reklamową rynku, Polsat miał wstępne
zapewnienia dużych firm o zainteresowaniu siatkarskim mundialem. Nie miał
jednak planu awaryjnego, lub został zaskoczony gdy było już późno na zmianę
strategii obsługi Mistrzostw.
Emocje zamiast faktów
Niejasność negocjacji związanych z nabyciem telewizyjnych praw
potwierdza moim zdaniem - wprawdzie nie wprost - skala emocji wyrażanych w
trakcie wymiany „uprzejmości” między Polsatem a TVP. Nie znam prawdziwych kulis
kontaktów obu stacji. Wychodzę jednak z założenia, że informacje, które
przedostały się do mediów, były zbyt jednostronne i wybiórcze, by ujmowały
całość problemu w prawdziwym świetle. Podawane przy tym były zgodnie z
założeniem „każda sroka swój ogonek chwali”.
Jednocześnie niektóre wypowiedzi przedstawicieli obu stacji
świadczą o niezbyt wysokim potencjale intelektualnym. Polecam je przeczytać i
spokojnie zanalizować. Choćby wypowiedź Mateusza Borka z Polsatu, traktującą o
TVP, a podaną na profilu społecznościowym: „Populistyczny bełkot. Niech dalej
wydają miliony na komercyjne formaty typu Voice of Poland. Dostali ofertę na
otwartą antenę”. Borek w ten sposób mówi o możliwości odsprzedania przez Polsat
części praw do przekazywania relacji z Mistrzostw.
„Kolega” Borek, pisząc taką głęboko przemyślaną myśl,
zamiast pozostać w sferze rozważań o siatkarskim mundialu i podać o jaką sumę
chodzi, zaczął analizować plany konkurencyjnej stacji, która z przyczyn
ekonomicznych i krótkiego czasu na podjęcie decyzji nie musiała przyjmować
każdej takiej propozycji. Przy tym publiczna telewizja otrzymała tę propozycję
już w czasie, gdy plany marketingowe Polsatu zaczynały się walić, więc zarządzający
stacją rozpoczęli rozważać pomysł zakodowania przekazu. Nie widzę powodu, dla
którego publiczny nadawca miałby ratować budżet prywatnego konkurenta publicznymi
pieniędzmi, za stawkę podyktowaną przez prywatną firmę. To zdaje się rozeźliło
polsatowców. Weszli więc w ton cytowanego wyżej wpisu wypowiedzi Borka. Trudno
się dziwić, że po pewnym czasie dyskusja prowadzona przez kilkanaście osób
zeszła do przywołanego w niej poziomu programu „Żona dla rolnika” z anteny TVP.
Ale i przedstawiciel stacji publicznej, Marian Kubalica –
pełniący funkcję zastępcy szefa sportu w TVP – palnął na koncie twitterowym po
przegranym przez Polskę meczu z USA: „Napompowany niebotycznie balon pn.
reprezentacja Polski w siatkówce właśnie pękł”. Po czym ze znawstwem dodał: „Zdaje
się, że kończy się sen o potędze polskiej męskiej siatkówki. Właściwe
mistrzostwa dopiero się zaczynają”.
Warto przy tym dodać, że Polsat sprzedał licencje na
pokazywanie części spotkań aż 166 krajom. Już tylko ich liczba wskazuje, że
szukał pieniędzy także w regionach świata, w których siatkówka jest sportem
trzeciorzędnym. Zapewne nie uzyskał stamtąd znaczących finansów. Ale na
przykład w Niemczech, a z reprezentacją tego kraju graliśmy w półfinale,
turnieju nie można było oglądać.
Komu służy Ministerstwo?
Na długo przed opisywanymi wyżej wydarzeniami Polsat szukał
sponsorów i reklamodawców, Polski Związek Piłki Siatkowej zajmował się stroną
organizacyjną. Wynegocjował między innymi olbrzymie środki od miast, w których
rozgrywane były mecze. Katowice zapłaciły 10 mln zł, Wrocław wydał 8 mln zł, a
Łódź do Mistrzostw dołożyła 7 mln zł. A przecież jeszcze były Bydgoszcz i
Warszawa. Dlatego w miastach-gospodarzach trzeba było rozegrać określoną liczbę
meczów, by władze samorządowe były zadowolone. To dlatego przebieg turnieju był
taki dziwny, podzielony na jakieś niezrozumiałe fazy. Tym bardziej, że meczów
nie można było obejrzeć w ogólnodostępnym kanale telewizji.
Jak twierdzi osoba znająca kulisy organizacji MŚ, zebrane
około 30 mln zł od samorządów powinny trafić do Polsatu, czyli właściciela praw
marketingowych i reklamowych. Ale kasę zgarnął … Związek. Podobno spowodowało
to zacięty spór. Jego wynikiem było oddanie przez PZPS telewizyjnemu nadawcy
części finansów, prawdopodobnie jednak mniejszej niż połowa. Następstwem konfliktu
była beznadziejna kampania informacyjna w polskich miastach. Jeżdżąc po
Wrocławiu i nagrywając materiały sportowe właściwie nie widziałem działań
marketingowych związanych z turniejem.
Mieliśmy więc turniej, o którym niewiele wiedzieliśmy, i
którego właściwie nie było widać. To wszystko pomimo tego, że w organizację
zostały zaangażowane ogromne publiczne środki, rządowe i samorządowe.
Ponadto Ministerstwo Sportu i Turystyki na przygotowania
naszej reprezentacji przeznaczyło
3 mln zł. W ten sposób pośrednio było zaangażowane w
organizację turnieju. Ministerstwo działa dzięki pieniądzom pochodzącym z
podatków. Skoro więc Polacy nie mogli oglądać spotkań siatkarskiej imprezy w
ogólnodostępnym kanale, interes polskiego podatnika nie został należycie
zabezpieczony. Polsat jest prywatnym nadawcą. Należy więc zadać pytanie: Czy
jest to interes państwa? Dlaczego polski rząd pośrednio wspiera prywatne przedsięwzięcia?
Pieniądze bezcelowe
W skali budżetu państwa 3 mln zł nie są wielką sumą. Można
byłoby przyjąć, że dobry występ reprezentacji w imprezie zorganizowanej w
naszym kraju byłby właśnie tym zaspokojeniem narodowego interesu. Mimo to takie
wyjaśnienie należy uznać za niewystarczające. - Ponadto na samą imprezę MSiT
przekazał kwotę dotacji w wysokości 3 500 000 złotych. Na mocy obowiązującego
prawa kwoty te zostały przekazane Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej – mówi Katarzyna
Kochaniak, rzeczniczka Ministerstwa. Jednocześnie wymienia rodzaje partycypacji
MSiT w organizację MŚ: - Środki z przyznanej dotacji na mistrzostwa świata
można przeznaczyć m.in. na: wynajem obiektów wraz z kosztami wynikającymi z
wymogów określonych przepisami o bezpieczeństwie imprez masowych; pokrycie
kosztów organizacji imprezy określonych wymogami przepisów międzynarodowych
federacji sportowych, organizację transportu zawodników, osób towarzyszących,
gości, sprzętu czy koszty produkcji sygnału emisyjnego TV lub inne formy
prezentacji imprezy, w szczególności filmy, wideoklipy, audycje radiowe.
To stanowisko MSiT już sporo wyjaśnia, ale warto dodać, że dotacje
tego Ministerstwa dla PZPS związane z organizacją Mistrzostw Świata nie były
jedynymi w ostatnich latach. Każdego roku przeznacza ponad 30 mln zł dla całej
dyscypliny. Na przykład tylko od 2010r. przekazało Związkowi ponad 103 mln zł.
Polacy, nic się nie stało
Puenta pani rzecznik jest jeszcze dobitniejsza. - Decyzja,
na który z celów zostanie przeznaczona dotacja, należy w tym przypadku jedynie
do Polskiego Związku Piłki Siatkowej, nie zaś do Ministerstwa Sportu i
Turystyki. Należy jednocześnie podkreślić fakt, że w lipcu 2013 roku podczas
uzgodnień nad rozporządzeniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji finały i
półfinały oraz mecze z udziałem reprezentacji Polski siatkarzy i siatkarek
rozgrywane w ramach mistrzostw świata i Europy zostały wskazane jako ważne
wydarzenia o dużym stopniu zainteresowania społecznego, mające wpływ na życie
społeczne, gospodarcze i polityczne – mówi przedstawicielka Ministerstwa Sportu
i Turystyki.
To zdanie wskazuje po pierwsze, że MSiT zrzuca z siebie
odpowiedzialność za złe gospodarowanie publicznymi środkami, po drugie zaś, że odpowiedzialność
składa na KRRiT. Konsekwencją interpretacji pani rzecznik jest sugestia, że decydująca
faza Mistrzostw oraz wszystkie mecze polskich siatkarzy powinny być dostępne
dla wszystkich Polaków. Skoro nie były, to można wnioskować, że Polsat naruszył
prawo. Ale tak nie było, ponieważ uzgodnienia, o których mówi pani rzecznik, to
w wersji ostatecznej zaledwie rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i
Telewizji, złożone 8 sierpnia 2014 roku na ręce Stałego Przedstawiciela RP przy
Unii Europejskiej i przekazane do Komisji Europejskiej. Zawierało ono polską
listę ważnych wydarzeń, zgodnie z art. 14 ust. 2 dyrektywy 2010/13/UE o
audiowizualnych usługach medialnych.
Ustawa do poprawki
To zaledwie początek próby zmiany obecnego stanu prawnego,
bowiem w obowiązującej ustawie o radiofonii i telewizji (art. 20b ust. 2) na
liście ważnych wydarzeń, które należy pokazywać w ogólnodostępnych kanałach, głównie
znajdują się transmisje z letnich i zimowych Igrzysk oraz meczów piłkarskich
reprezentacji Polski. Nie ma natomiast meczów w siatkarskich mistrzostwach
świata mężczyzn. A to ustawa jest aktem prawnym wyższego rzędu niż jakieś
uzgodnienia. Komisja Europejska miała 3 miesiące na zapoznanie się z
notyfikacją badając zgodność listy ważnych wydarzeń z prawem unijnym. Polsat
wykorzystał więc lukę w prawie umieszczając transmisje w płatnych kanałach.
Wprawdzie trwają już prace nad nowelizacją ustawy, zgodnie z
którą wszystkie transmisje z udziałem polskich reprezentacji mają być pokazywane
w ogólnodostępnych kanałach, ale można oczekiwać, że zmiany wejdą w życie najwcześniej
w 2015r. To jednak wcale nie musi oznaczać całościowego rozwiązania problemu. Polsat
bowiem jeszcze w 2014r. kupił na wyłączność wszystkie mecze polskiej
reprezentacji piłkarskiej na lata 2014 - 2017. W tym pakiecie są eliminacje
piłkarskich mistrzostw Europy wraz z turniejem finałowym we Francji w 2016 roku
oraz eliminacje mistrzostw świata w 2018 roku w Rosji. Polsat kupował je w
innym stanie prawnym, więc nie ma pewności czy wszystkie mecze pokaże w kanałach
ogólnodostępnych. Na razie nie wiemy które spotkania będą dostępne w pasmach
kodowanych, a które w otwartym. Co interesujące, turniej finałowy mistrzostw
świata w 2018r. pozostanie nadal na antenie TVP. Zapewne antenie otwartej, choć
kto wie, co będzie za 3,5 roku?
Tajemnice Ministerstwa
Wróćmy do wrześniowych siatkarskich Mistrzostw Świata. Ministerstwo
nie podjęło skutecznych działań, które zmieniłyby tę sytuację. Dawało pieniądze
podatników, a PZPS mógł z nimi robić co chce. Dlaczego Polacy nie mogli
obejrzeć mistrzostw w ogólnodostępnym kanale (a co najmniej meczów naszej
reprezentacji) pozostaje tajemnicą Ministerstwa. Nie spotkałem się z
informacją, by organy kontrolne zainteresowały się takim działaniem jako
niegospodarnością publicznej instytucji przy zarządzaniu publicznymi
pieniędzmi.
MSiT – jeśli nawet nie zawarło w dotacjach klauzuli o
celach, na które bezwzględnie muszą być przeznaczone publiczne pieniądze (a
wypowiedzi pani rzecznik mogą wskazywać, że nie zawarło zapisu o dostępności przekazu
telewizyjnego) – nadal miało silny argument w ręce by doprowadzić do zmian.
Wystarczyło wstrzymać kolejne transze finansowania PZPS lub cofnąć finansowanie
w kolejnym roku budżetowym. Byłaby to konsekwencja braku poszanowania dobra
publicznego.
Gdzie w tym wszystkim jest interes i prawo każdego obywatela,
który wykłada na tę zabawę swoje podatki? To pytanie nabiera szczególnego sensu
w kontekście wydarzeń, które nastąpiły na przełomie listopada i grudnia.
Wówczas wyszło na jaw, że główni organizatorzy Mistrzostw – Mirosław P. i Artur
P. – zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy organów ścigania pod zarzutem
przyjmowania korzyści majątkowych. Dowcip łączący w Internecie sympatyków
siatkówki oceniających to wydarzenie był sarkastyczny: jeden z panów P., ten
ważniejszy, został uznany za najlepszego przyjmującego Mistrzostw Świata…
Mirosław P. nie jest zwykłym urzędnikiem pracującym za 3
tys. zł. Ma również własne działalności gospodarcze. To oczywiście nie wyklucza
chęci sięgnięcia po łapówkę, ale znacząco redukuje pęd do gorącego pieniądza.
Coś mi mówi, że akcja CBA to kolejna odsłona sprawy przekazywania środków
ministerialnych, wpływu Donalda Tuska na przygotowania do Mistrzostw Świata, i
próba zatuszowania niegospodarności MSiT przy przekazywaniu pieniędzy Polskiemu
Związkowi Piłki Siatkowej.
Mistrzowie spóźnionej reakcji
Tymczasem pod koniec mistrzostw ze swojego naturalnego
letargu obudził się Pan Prezydent i postanowił tuż przed meczem finałowym
wpłynąć na zarządzających stacją, by udostępnili rodakom obejrzenie ostatniego
meczu. Dlaczego podjął takie działania dopiero wówczas, oczywiście nie wyjawił.
Dlaczego nie prowadził mediacji nikt z rządu, który miałby realny wpływ na
kontrahenta, jest tajemnicą rządu. To kolejne argumenty przemawiające za tezą,
że mediacja Bronisława Komorowskiego z Zygmuntem-Piotrem-Solorzem-Żakiem była
działaniem:
-pozornym,
-spóźnionym.
Pan prezydent występował (co zaskakujące i dziwne) w roli
proszącego petenta. Prosił więc przymilnie o fragment czegoś, co Polakom
należało się w całości, a jednak tego nie otrzymali. Mistrzostwa obejrzeli
tylko stali abonenci tej stacji lub osoby, które wykupiły czasowe pakiety. Mecz
finałowy dostępny dla wszystkich był zaledwie wisienką na torcie. Działaniem
mającym uspokoić negatywne społeczne nastroje w czasie toczącej się już
kampanii wyborczej do samorządów terytorialnych.
W tym czasie Polsat już testował po raz pierwszy w tak dużej
skali nowe podejście do rynku programów sportowych. Akcją kodowania przekazu z
Mistrzostw dal prosty sygnał: chcecie oglądać sport, chcecie mieć emocje,
przyjdźcie do nas. Kupcie pakiet Polsatu. To działanie zrozumiałe, bo to stacja
komercyjna, mająca zarabiać. Tylko po co w tym kraju jest jakiś rząd, który nie
działa dla dobra publicznego, i po co prawo, które ma takie luki, by sprzyjać
wybranym?
A są jeszcze odczucia społeczne. Reprezentacja Polski jest
czymś innym niż zawodowa, zamknięta liga. Lig może być wiele, reprezentacja
jest tylko jedna. Zamykając do niej dostęp, części Polaków pozbawiono poczucia
dumy, wspólnoty, patriotyzmu.
Straty Polsatu
Polsat ma już długie doświadczenia w przygotowywaniu
płatnych transmisji. System pay-per-view wprowadził w taki sposób, że nawet
abonenci Cyfrowego Polsatu musieli ponosić dodatkową opłatę jeśli chcieli
zobaczyć poszczególne transmisje sportowe. W ten sposób były pokazane spotkania
z Czarnogórą i Mołdawią w eliminacjach MŚ 2014 w piłce nożnej. Niezgodność z
art. 20b ust.3 ustawy o radiofonii i telewizji nie przełożyła się na ukaranie
prywatnej stacji. Polsat otrzymał karę ponad 2 mln zł od Urzędu Ochrony
Konkurencji i Konsumentów, że w porozumieniu między innymi z firmami UPC i
Vectra (firmy również zostały ukarane) ustalił, że cena u wszystkich operatorów
nie będzie niższa niż 20 złotych. Według UOKiK nadawcy „zniekształcali w ten
sposób rynek”.
Polsat może wyszedł na zero dzięki sprzedaży płatnych
pakietów z Mistrzostw Świata, ale poniósł wizerunkową stratę. Na Facebooku działała
grupa kilku tysięcy internautów
„Nie dla płatnych MŚ”. Ja i
kilku z moich znajomych zrezygnowaliśmy ze współpracy z Cyfrowym Polsatem na
znak protestu przeciwko takim praktykom tej firmy. Na forach internetowych
można znaleźć sporo informacji o rezygnacjach abonentów z usług tej stacji za
nękanie nieuprawnionymi praktykami.
Podobnych zachowań można się spodziewać po użytkownikach
internetowego serwisu Ipla (należącego do Cyfrowego Polsatu). Jego serwery nie
wytrzymały przeciążenia w trakcie meczu finałowego. Polsat wymyślił
rekompensatę. Na przykład kosztujący 99 zł pakiet za cały turniej został podzielony
na 103 turniejowe mecze i abonenci otrzymali zwrot 96 groszy za awarię w
trakcie finałowego meczu. Zabawne, nieprawdaż?
Tomasz Wlezień