sobota, 11 października 2014

Polacy, nic się nie stało!



Polacy, nic się nie stało! Naprawdę! To, że Polska pokonała Niemców w piłce nożnej znaczy bardzo niewiele. Mimo to poszukam kilku pozytywów z sobotniej wiktorii. Zapewne innych, niż u większości komentatorów.

Jeszcze nie zdążyłem wczytać się w fora dyskusyjne, a już przywaliła mnie lawina optymizmu. Polska po raz pierwszy wygrała z Niemcami na piłkarskim boisku. 2:0 na Stadionie Narodowym w Warszawie wbiło Polaków w triumfalny amok. Tyle lat czekaliśmy na tę chwilę. Niektórzy aż od urodzenia, a nawet dzień wcześniej.

Jutro też jest dzień
To zwycięstwo niczego nie zmieni w naszej rzeczywistości. Nie zastąpi wydajnej gospodarki, dobrego prawa, świetnej edukacji. Nie zastąpi sprawnej i silnej armii, choć sport to współczesna namiastka wojen przejmująca część zachowań i symboliki militarnej.
Sport bowiem to czubek piramidy, na której niższych poziomach znajdują się wymienione wcześniej elementy.
Od jutra więc nie zaczniemy lepiej zarabiać. Od jutra nie zwiększymy swojego udziału w światowej gospodarce. Nasze życie nie stanie się łatwiejsze. Może jednak ten sukces – wsparty jemu podobnymi, jak choćby mistrzostwem świata siatkarzy, lub kapitalną jazdą naszych kolarzy – da impuls do takich zmian?

Szkolenie, głupcze
Polska pokonała Niemcy, ale ich nie ograła. To rywale ogrywali naszych. Zabrakło im trochę szczęścia, może precyzji. Polacy to wykorzystali, i oczywiście chwała im za to. Byli zdeterminowani, do końca konsekwentni. Trochę tak po niemiecku.
Jest światełko w tunelu wieloletnich porażek z najlepszymi drużynami świata. Można powiedzieć – krok naprzód, ale to nie zmienia faktu, że to rywale są dwa poziomy wyżej. Jeżeli planowo i konsekwentnie nie zmienimy nauczania wychowania fizycznego – i to już od przedszkola – takie wygrane pozostaną rarytasem. Pięknym, ale wybijającym się na tle miernoty polskiej kultury fizycznej całego społeczeństwa.

Poczucie wspólnoty
Mimo to cieszę się z wygranej Polaków. Tak, jak raduje mnie każdy sukces polskich sportowców. Zwłaszcza w grach zespołowych, bo one wymagają znacznie większego nakładu pracy niż dyscypliny indywidualne. Cieszę się więc razem z rodakami, bo takie mecze budują poczucie wspólnoty, jedności, ale w sile, a nie w obliczu klęski. Takie mecze podnoszą poczucie własnej wartości. Jednak tylko wtedy, gdy są podawane stale, oddziałują z większą siłą przyczyniając się do powstania trwałych efektów. Przypuszczam, że to komfortowe uczucie, gdy przedstawiciel silnego narodu spotyka się z innymi nacjami. Przypuszczam, bo Polska – mimo zmian po 1990r. – to wciąż mało znaczący politycznie i gospodarczo fragment Europy. Chciałbym, by zwycięstwo nad Niemcami stanowiło jeden z wielu kroków, dzięki którym za jakiś czas będziemy mogli spojrzeć naszym zachodnim sąsiadom prosto w oczy nie tylko w sporcie, ale przede wszystkim w gospodarce i polityce. To one bowiem są tortem. Sport pozostaje wisienką. Czasem słodką, czasem gorzką.
Tomasz Wlezień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz