sobota, 30 sierpnia 2014

MOJE PROBLEMY Z FLAVIO



Fot. Krystyna Pączkowska/ Śląsk Wrocław


-Flavio…. – tu moi przypadkowi towarzysze podróży polskimi pociągami zawiesili głos i spuścili oczy w geście obezwładniającej bezradności. Tak, Flavio to przypadek wyjątkowy. Zawsze. I nie bardzo wiadomo co z nim zrobić.

Flavio jest bratem Marco, jak na polską ligę piłkarza, napastnika świetnego. Co więcej, Flavio, jest bliźniakiem Marco. A to sugeruje, że powinien grać równie dobrze. Jednak nie gra.

Portugalczyk z Iranu
Już wiosenne występy Flavio w zespole Śląska kazały mocno powątpiewać, czy sprowadzenie go do Wrocławia było dobrym krokiem. Wówczas jednak wszystkie niepowodzenia można było zgonić na aklimatyzację w drużynie, na kłopoty z przygotowaniami, na zmianę trenera (Stanislava Levego zastąpił Tadeusz Pawłowski).
Latem wszystko podobno było już w jak najlepszym porządku. I tylko od startu rozgrywek znów nie jest. – Teraz wiadomo dlaczego poprzednio grał w Iranie – skonstatował znajomy z TVP, interesujący się polską (i nie tylko) piłką.
Fakt, Flavio chyba tak bardzo chciał być odróżniany od brata – do którego jest podobny jak dwie krople wody – że na boisku wymyślał najdziwniejsze zagrania. Szło mu tak dobrze, że w zasadzie wszystko co zamierzył, było złe. Grał jakby przeciw drużynie: za wolno, za szybko, nie w tempo, zbyt samolubnie, albo niepotrzebnie oddając piłkę, podając za bardzo w lewo, albo w prawo, albo za wysoko, albo za blisko….. Albo przewracając się w sposób niewyobrażalny, jak choćby w 82. minucie wczorajszego meczu z Górnikiem Zabrze. Zniecierpliwieni jego nieporadnością kibice tylko parsknęli śmiechem. – Co on robi… – dało się słyszeć.

A jednak gra
Nawet gdy wszystko niby było dobrze, nie było. Autor relacji internetowej z tego meczu na klubowej stronie Śląska zapisał w 85. minucie: „Cuuuuuuuuuuudowne dłuuuuuuuuuuuugie podanie Hateley'a do Paixao. Flavio wpada w pole karne i zagrywa wzdłuż linii bramkowej poza zasięgiem Steinborsa. Gości ratuje jednak Shevelyukhin, który wybija piłkę sprzed nosa Sebastiana Mili”. W tej sytuacji Flavio szukał Mili w największym gąszczu, gdzie w miarę łatwo jest trafić do bramki, ale jeszcze łatwiej jest wybić piłkę. Tymczasem mógł znacznie wcześniej odchylić piłkę do wbiegającego samotnie w pole karne innego piłkarza Śląska.
Aż wreszcie w doliczonym czasie gry otrzymał kapitalne podanie od Sebastiana Mili i podwyższył na 2:0.
Wcześniej, w 34. minucie, również obecny kapitan Śląska – czyli Flavio – otrzymał świetne podanie od poprzedniego kapitana Śląska, Sebastiana Mili. I stał się bohaterem! Gospodarze pokonali Górnika Zabrze, lidera T-Mobile Ekstraklasy, jako pierwsza polska drużyna w tym sezonie. – Nie jestem gwiazdą, to drużyna była gwiazdą. Ja tylko byłem jednym z jej zawodników. Ale fakt, czujemy się jak w niebie – mówił roześmiany po meczu jego bohater. Jeżeli będzie to punkt zwrotny w jego karierze, kibicuję mu z całego serca, bo i ma spore umiejętności, i jest sympatycznym gościem. I Śląsk  na tym tylko zyska. A więc i cała polska liga.

Sędziowie oddają błąd
Ta sama, która zaskakuje skrajnościami. Na przykład takimi, że Śląsk najpierw przegrywa w Bełchatowie po dwóch rzutach karnych za przypadkowe dotknięcie piłki ręką przez Krzysztofa Ostrowskiego. We Wrocławiu zaś pokonuje Górnika po dwóch akcjach z minimalnych spalonych.
We Wrocławiu sędziował Daniel Stefański. – To najsłabszy polski sędzia – powiedział Bohdan Smoleń, artysta kabaretowy, którego spotkałem wychodząc z trybuny prasowej. Nie polemizuję, ale polska liga jest naprawdę dziwna. Potrafi dobrych graczy zrzucić w dół, by za chwilę promować innych. Za dużo w tym przypadkowości, za mało równego, wysokiego poziomu. – Śląsk niczym nas nie zaskoczył. To my sami się zaskoczyliśmy swoją nieporadnością – powiedział mi po meczu Seweryn Gancarczyk z Górnika Zabrze. Rzeczywiście, zwłaszcza w ostatnim kwadransie meczu gospodarze intensywnie pracowali, by stworzyć gościom dobre sytuacje strzeleckie. Górnik z prezentów nie skorzystał. Aż wreszcie nadeszła 93. minuta i kapitalne, minimalnie spóźnione podanie Mili do Flavio…
Tomasz Wlezień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz