czwartek, 6 grudnia 2012

Pamiętamy Wrocław 26 lutego!


-Pamiętamy 0:4, ale teraz ten wynik już nie ma znaczenia - mówi Mateusz Cetnarski.
Fot.TW-MEDIA


Od godziny 18 czwartkowego popołudnia w obozie Śląska Wrocław trwa zgrupowanie przed meczem z Legią Warszawa. Meczem o znaczeniu tak wielostronnym, że urasta do rangi spotkania piłkarskiej ligowej jesieni, a nawet i sezonu w Polsce.

O 20.45 w piątkowy wieczór drużyny wyjdą na płytę Stadionu Miejskiego we Wrocławiu. O przewagach Legii napisano już chyba wszystko. Doskonale obrazuje je statystyka. Legia jest najlepszym polskim zespołem 2012 roku. Choć w maju zdobyła tylko brązowy medal, jesienią grała tak dobrze, że w 27 ligowych tegorocznych meczach zdobyła 53 punkty.

Walka o mistrzostwo
W tabeli T-Mobile Ekstraklasy po 14 jesiennych kolejkach warszawski zespół ma aż 7 punktów przewagi nad Lechem Poznań. Nad zajmującym 6. miejsce Śląskiem – aż 10 punktów.
I właśnie te liczby pokazują rangę piątkowego meczu. Jeśli Legia wygra we Wrocławiu, będzie miała tak dużą przewagę nad rywalami, zwłaszcza nad Śląskiem, że już bez żadnych wątpliwości stanie się jedynym kandydatem do mistrzowskiego tytułu.
Gospodarze w tych rozważaniach są jakby nieco na uboczu. W opinii o nich wciąż jeszcze dominują słabe mecze z początku rundy i sinusoida z listopada, gdy mecze niezłe, a zwłaszcza bardzo dobre części spotkań przeplatali niewyobrażalnymi wpadkami.
Ale w tych wszystkich przypadkach zauważalna jest jednak tendencja wzrostowa. Śląsk gra coraz lepiej, tylko żeby przekuć to w zauważalną jakość, potrzebny jest czas. Ostatnie zwycięstwo w Poznaniu daje właśnie taką nadzieję, że dobra gra znajdzie przełożenie na wynik starcia z Legią. – Musimy tę grę z Poznania kontynuować przeciwko Legii, i powinno być dobrze – mówił mi Przemysław Kaźmierczak. A Mateusz Cetnarski dodał: - Pamiętamy oczywiście o porażce we Wrocławiu 26 lutego 0:4, pamiętamy też wygraną w Warszawie w Superpucharze. Ale te wyniki nie mają znaczenia. Teraz liczy się tylko ten jeden mecz!

Kto musi, a kto może
Gdy rozmawiałem z wrocławskimi pomocnikami, odniosłem wrażenie, że są bardzo skoncentrowani, choć do meczu pozostawały wówczas jeszcze 32 godziny. A przy tym – przekonani o własnej sile. Bardzo podbudowani, że drużyna wreszcie zaskoczyła, że gra się im łatwiej i w zespole, i indywidualnie, bo już nie odstają od rywali fizycznie. To nie przypadek, że aż trzech wrocławian powołał Waldemar Fornalik na towarzyski mecz z Macedonią: obok Kaźmierczaka jeszcze Waldemara Sobotę i Tomasza Jodłowca. Wprawdzie kadra narodowa zagra w tylko krajowym składzie, ale jeszcze miesiąc, dwa miesiące temu pretendował do niej tylko Sobota.
O sile Legii mówi to, że jesienią przegrała w lidze tylko raz. Trener Jan Urban właśnie w braku presji widzi plus dla swojej drużyny. W medialnych wypowiedziach zauważył, że Legia może we Wrocławiu wygrać, Śląsk – musi. Chyba jednak przy tym próbuje zdjąć ze swojej drużyny presję.

Statystyka wskazuje na Legię
Ale rzeczywiście, Śląsk musi wygrać, jeśli chce nadal liczyć się w grze o europejskie puchary, a nawet w walce o obronę mistrzowskiego tytułu. Tym bardziej, że w poprzednich 3 meczach na własnym stadionie zdobył tylko punkt. – To jest moja motywacja. Podobnie jak i całej drużyny – mówił trener Stanislav Levy.
Z Legią Śląsk dotychczas grał 73 razy. Wygrał 15 spotkań, 39-krotnie lepsza była Legia. Bramki: 111:52 na korzyść warszawian (te dane podaję za klubową stroną internetową wrocławskiej drużyny). To ogromna przewaga, ale na boisku nie powinna mieć znaczenia.
-Mecz będzie widowiskiem, czy raczej partią szachów, w której oba zespoły zniwelują swoje atuty? – zapytałem Mateusza Cetnarskiego. – Jeśli powtórzymy naszą grę z Poznania, będzie widowiskiem – usłyszałem w odpowiedzi.
O 20.45 zasiądziemy na trybunach w oczekiwaniu wielkiego widowiska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz