poniedziałek, 23 lutego 2015

TAK NIEWIELU UCZYNIŁO TAK WIELE

Piłka ręczna. Po 6-letniej przerwie znów jesteśmy wśród najlepszych drużyn świata piłkarzy ręcznych. Mamy powód do dumy. Jeśli spojrzeć w podstawy tego wyniku, już powody do dumy są znacznie mniejsze.

Nie wierzyłem w dobry wynik polskiej reprezentacji w Katarze. Wierzyłem natomiast w walkę, bo tę nasi zawodnicy zawsze zapewniają. Była walka do końca, olbrzymi charakter, determinacja, a dzięki nim był też dobry wynik. Polscy piłkarze ręczni pokonali Hiszpanów w ostatnim meczu i zostali brązowymi medalistami Mistrzostw Świata. A ja jednocześnie miałem przyjemność przeżywać emocje meczu z ówczesnymi jeszcze mistrzami w miejscu niedostępnym dla większości dziennikarzy i kibiców polskiej reprezentacji. W domu Jacka Będzikowskiego, drugiego trenera polskiej reprezentacji.

Pozytywne emocje budują sukces
-W tej kadrze jest świetna atmosfera – zapewnia pani Jolanta, żona Jacka seniora. Wie o czym mówi, bo spędziła kilka pierwszych dni z reprezentacją w Katarze. W trakcie ostatniego meczu ściskała kciuki przed telewizorem tak mocno, że na pewno pomogło to walczącym Polakom. To kibicowski wulkan, który zwielokrotnia każdą boiskową sytuację. – Od początku wierzyliśmy w sukces – mówił tuż po meczu Jacek junior, także piłkarz ręczny, występujący w I-ligowej Siódemce Miedzi Legnica. W trakcie transmisji rzeczywiście ani razu nie narzekał. Dopingował, ale też chłodno analizował co się dzieje na boisku.
Polacy rzucili się na Hiszpanów w dogrywce niczym husaria pod … no nie wiem gdzie, bo akurat husaria nigdy z Hiszpanami nie walczyła. J To był więc chyba ten pierwszy raz. A przy tym jakich miała kibiców! Jolanta i Jacek junior. A razem z nimi Bartek, Anna i Julia Smoliczowie, przyjaciele domu państwa Będzikowskich. Dawno nie uczestniczyłem w takim sympatycznym i spontanicznym spotkaniu kibiców dopingujących swój zespół.
5 minut po zakończeniu spotkania zadzwonił telefon pani Jolanty. Zażartowałem, że pewnie dzwoni Jacek senior… To rzeczywiście był drugi trener reprezentacji. W chwili także dla niego wyjątkowej chciał jak najszybciej podzielić się radością z najbliższymi. To też pokazuje, jak duży jest to sukces. I jak bardzo w jego osiągnięciu pomagają pozytywne emocje i wsparcie najbliższych.

Przez trudy do gwiazd
Choć polska kadra nie miała łatwej drogi do medalu, jakby wbrew przeciwnościom po niego sięgnęła. O tym, że na turniej nie wyleczy się Jakub Łucak, nasz bohater Mistrzostw Europy sprzed roku, było wiadomo od dawna. Przed niedawnymi Mistrzostwami Świata kontuzji doznał podstawowy rozgrywający reprezentacji Bartłomiej Jaszka. W trakcie turnieju – w dużym stopniu go zastępujący Krzysztof Lijewski. Były też urazy innych graczy. – Reprezentacja jest tak ustawiona przez trenerów, głównie przez Michaela Bieglera, żeby potrafiła sobie radzić bez liderów – mówiła w trakcie meczu z Hiszpanami Jolanta Będzikowska.
Było to widać również w  tym pojedynku. Michał Szyba turniej oglądał głównie z ławki rezerwowych. Sporo się chyba nauczył, bo gdy wyszedł w ostatnim meczu, był dla Hiszpanów jak surowy nauczyciel. Rzucił 8 bramek, i to w stylu godnym mistrza świata.
Koledzy mu ufali, podawali piłkę, a on zaufanie odwzajemniał. To jedna z naszych nadziei na kolejne lata. Szyba będzie próbował unieść duży ciężar, bo przyszłość ma ciemne barwy, nawet raczej nie brązowe ;-)

Stara gwardia
Sukcesu w Katarze nie byłoby bez graczy bardzo doświadczonych, którzy wiedzą jak wygrywać najważniejsze mecze i iść dalej, coraz dalej w turniejowej drabince. Wspomniany już Krzysztof Lijewski to trzykrotny medalista Mistrzostw Świata. Ma srebro z 2007r, oraz brązy z 2009r. i 2015r. Jest więc jednym z kilku piłkarzy najbardziej utytułowanych w historii polskiej piłki ręcznej. Obok: braci Bartosza i Michała Jureckich, Sławomira Szmala i Karola Bieleckiego (którzy także mają po 3 medale MŚ).
Stara gwardia jednak się starzeje i coraz trudniej jej walczyć na najwyższym poziomie. Bartosz Jurecki wrócił do Głogowa, w którym z zespołem Chrobrego w 2006 roku świętował wicemistrzostwo Polski, po dziewięciu latach spędzonych w niemieckim SC Magdeburg. Poza argumentami rodzinnymi trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że podstawowy kołowy brązowych medalistów mundialu powinien być rozchwytywany na transferowej giełdzie najlepszych lig Europy. Mimo to cieszmy się z jego powrotu na Dolny Śląsk. Poza trenerem Jackiem Będzikowskim będzie to obecnie jeden z dwóch związków naszego regionu z piłką ręczną na najwyższym poziomie.

Mało następców
Niestety, od wielu już lat nasze zespoły zajmują miejsca w dolnej połowie tabeli polskiej PGNiG Superligi Mężczyzn. Śląsk Wrocław jeszcze walczy, by uniknąć spadku do I ligi. Niewiele lepsze jest Zagłębie Lubin, a w środku tabeli usadowił się wspomniany Chrobry. Próbując poprawić sobie humor możemy powiedzieć, że wśród obecnych medalistów aż 4 było w przeszłości związanych z klubami z Wrocławia, Lubina i Głogowa: Lijewski, Mariusz Jurkiewicz i bracia Jureccy. Ale oni odeszli do lepszych klubów, a następcy już nie mają tych umiejętności. Niewiele jest też klubów szkolących młodzież. – Chciałam zapisać córkę do sekcji we Wrocławiu. Znalazłam … jedną – z goryczą w głosie informuje Jolanta Będzikowska. Przy okazji niedawnych mistrzostw pojawiły się również interesujące zestawienia. W Polsce zarejestrowanych jest niespełna 19 tysięcy piłkarzy ręcznych (kobiet i mężczyzn). W 66-milionowej Francji tę dyscyplinę uprawia niemal 500 tysięcy. Dlatego to reprezentacja znad Sekwany jest już 5-krotnym mistrzem świata. Na tym przykładzie wyczyn polskiego zespołu nabiera dodatkowej wartości. Tak niewielu uczyniło tak wiele.
Tomasz Wlezień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz