Piłka ręczna. Po 6-letniej przerwie znów jesteśmy wśród
najlepszych drużyn świata piłkarzy ręcznych. Mamy powód do dumy. Jeśli spojrzeć
w podstawy tego wyniku, już powody do dumy są znacznie mniejsze.
Nie wierzyłem w dobry wynik polskiej reprezentacji w Katarze.
Wierzyłem natomiast w walkę, bo tę nasi zawodnicy zawsze zapewniają. Była walka
do końca, olbrzymi charakter, determinacja, a dzięki nim był też dobry wynik.
Polscy piłkarze ręczni pokonali Hiszpanów w ostatnim meczu i zostali brązowymi
medalistami Mistrzostw Świata. A ja jednocześnie miałem przyjemność przeżywać
emocje meczu z ówczesnymi jeszcze mistrzami w miejscu niedostępnym dla
większości dziennikarzy i kibiców polskiej reprezentacji. W domu Jacka
Będzikowskiego, drugiego trenera polskiej reprezentacji.
Pozytywne emocje budują sukces
-W tej kadrze jest świetna atmosfera – zapewnia pani
Jolanta, żona Jacka seniora. Wie o czym mówi, bo spędziła kilka pierwszych dni
z reprezentacją w Katarze. W trakcie ostatniego meczu ściskała kciuki przed
telewizorem tak mocno, że na pewno pomogło to walczącym Polakom. To kibicowski
wulkan, który zwielokrotnia każdą boiskową sytuację. – Od początku wierzyliśmy
w sukces – mówił tuż po meczu Jacek junior, także piłkarz ręczny, występujący w
I-ligowej Siódemce Miedzi Legnica. W trakcie transmisji rzeczywiście ani razu
nie narzekał. Dopingował, ale też chłodno analizował co się dzieje na boisku.
Polacy rzucili się na Hiszpanów w dogrywce niczym husaria
pod … no nie wiem gdzie, bo akurat husaria nigdy z Hiszpanami nie walczyła. J
To był więc chyba ten pierwszy raz. A przy tym jakich miała kibiców! Jolanta i
Jacek junior. A razem z nimi Bartek, Anna i Julia Smoliczowie, przyjaciele domu
państwa Będzikowskich. Dawno nie uczestniczyłem w takim sympatycznym i
spontanicznym spotkaniu kibiców dopingujących swój zespół.
5 minut po zakończeniu spotkania zadzwonił telefon pani Jolanty.
Zażartowałem, że pewnie dzwoni Jacek senior… To rzeczywiście był drugi trener
reprezentacji. W chwili także dla niego wyjątkowej chciał jak najszybciej
podzielić się radością z najbliższymi. To też pokazuje, jak duży jest to sukces.
I jak bardzo w jego osiągnięciu pomagają pozytywne emocje i wsparcie
najbliższych.
Przez trudy do gwiazd
Choć polska kadra nie miała łatwej drogi do medalu, jakby
wbrew przeciwnościom po niego sięgnęła. O tym, że na turniej nie wyleczy się
Jakub Łucak, nasz bohater Mistrzostw Europy sprzed roku, było wiadomo od dawna.
Przed niedawnymi Mistrzostwami Świata kontuzji doznał podstawowy rozgrywający
reprezentacji Bartłomiej Jaszka. W trakcie turnieju – w dużym stopniu go
zastępujący Krzysztof Lijewski. Były też urazy innych graczy. – Reprezentacja
jest tak ustawiona przez trenerów, głównie przez Michaela Bieglera, żeby potrafiła
sobie radzić bez liderów – mówiła w trakcie meczu z Hiszpanami Jolanta
Będzikowska.
Było to widać również w
tym pojedynku. Michał Szyba turniej oglądał głównie z ławki rezerwowych.
Sporo się chyba nauczył, bo gdy wyszedł w ostatnim meczu, był dla Hiszpanów jak
surowy nauczyciel. Rzucił 8 bramek, i to w stylu godnym mistrza świata.
Koledzy mu ufali, podawali piłkę, a on zaufanie
odwzajemniał. To jedna z naszych nadziei na kolejne lata. Szyba będzie próbował
unieść duży ciężar, bo przyszłość ma ciemne barwy, nawet raczej nie brązowe ;-)
Stara gwardia
Sukcesu w Katarze nie byłoby bez graczy bardzo
doświadczonych, którzy wiedzą jak wygrywać najważniejsze mecze i iść dalej,
coraz dalej w turniejowej drabince. Wspomniany już Krzysztof Lijewski to
trzykrotny medalista Mistrzostw Świata. Ma srebro z 2007r, oraz brązy z 2009r.
i 2015r. Jest więc jednym z kilku piłkarzy najbardziej utytułowanych w historii
polskiej piłki ręcznej. Obok: braci Bartosza i Michała Jureckich, Sławomira
Szmala i Karola Bieleckiego (którzy także mają po 3 medale MŚ).
Stara gwardia jednak się starzeje i coraz trudniej jej
walczyć na najwyższym poziomie. Bartosz Jurecki wrócił do Głogowa, w którym z
zespołem Chrobrego w 2006 roku świętował wicemistrzostwo Polski, po dziewięciu
latach spędzonych w niemieckim SC Magdeburg. Poza argumentami rodzinnymi trudno
jednak oprzeć się wrażeniu, że podstawowy kołowy brązowych medalistów mundialu
powinien być rozchwytywany na transferowej giełdzie najlepszych lig Europy. Mimo
to cieszmy się z jego powrotu na Dolny Śląsk. Poza trenerem Jackiem
Będzikowskim będzie to obecnie jeden z dwóch związków naszego regionu z piłką
ręczną na najwyższym poziomie.
Mało następców
Niestety, od wielu już lat nasze zespoły zajmują miejsca w
dolnej połowie tabeli polskiej PGNiG Superligi Mężczyzn. Śląsk Wrocław jeszcze
walczy, by uniknąć spadku do I ligi. Niewiele lepsze jest Zagłębie Lubin, a w
środku tabeli usadowił się wspomniany Chrobry. Próbując poprawić sobie humor
możemy powiedzieć, że wśród obecnych medalistów aż 4 było w przeszłości
związanych z klubami z Wrocławia, Lubina i Głogowa: Lijewski, Mariusz
Jurkiewicz i bracia Jureccy. Ale oni odeszli do lepszych klubów, a następcy już
nie mają tych umiejętności. Niewiele jest też klubów szkolących młodzież. –
Chciałam zapisać córkę do sekcji we Wrocławiu. Znalazłam … jedną – z goryczą w
głosie informuje Jolanta Będzikowska. Przy okazji niedawnych mistrzostw
pojawiły się również interesujące zestawienia. W Polsce zarejestrowanych jest niespełna
19 tysięcy piłkarzy ręcznych (kobiet i mężczyzn). W 66-milionowej Francji tę
dyscyplinę uprawia niemal 500 tysięcy. Dlatego to reprezentacja znad Sekwany
jest już 5-krotnym mistrzem świata. Na tym przykładzie wyczyn polskiego zespołu
nabiera dodatkowej wartości. Tak niewielu uczyniło tak wiele.
Tomasz Wlezień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz