-Gdybym dzisiaj miał
podejmować decyzje, niczego bym nie zmienił – przekonuje Krzysztof Ostrowski.
Piłkarz, który po 4-letniej przerwie próbuje wrócić do Śląska Wrocław. Jest
blisko, bo znalazł się w 26-osobowej kadrze drużyny, która we wtorek poleciała
na zgrupowanie na Cyprze.
fot.TW-MEDIA
Pojawienie się Ostrowskiego
na pierwszych styczniowych treningach Śląska zaskoczyło dziennikarzy. Wydawało
się bowiem, że po rozstaniu z Widzewem Łódź wiosną 2012 roku nieco
przedwcześnie i z przymusu zakończył karierę. Potwierdzać się to zdawało
zaangażowanie w działalność kliniki terapii uzależnień – biznesową szansę na
„życie bez piłki”. A jednak piłka wciąż ma dla niego wyjątkową siłę
przyciągania. – Właśnie gdy przestałem grać, zacząłem chodzić na mecze w roli
kibica. Byłem we Wrocławiu na spotkaniu Polski i Mołdawii, oglądałem też
jesienne pojedynki Śląska. Właśnie wtedy poczułem, że jednak nadal chcę grać.
Zgłosiłem się więc do Śląska – opowiada kilku dziennikarzom, którzy specjalnie
dla niego czekali w klubowej sali konferencyjnej.
Rozmawiamy o jego ewentualnej
grze dla Śląska. Dla niego to wybór naturalny. Wrocławianin z urodzenia,
zaczynał karierę w Pandzie, później przeniósł się do Parasola, Inkopaxu, by
wreszcie w 2002 roku trafić do Śląska. Dla 20-letniego piłkarza to było jak
spełnienie marzeń. Najpierw przeżył rozczarowanie, czyli spadek do III-ligowej
otchłani. Później – powrót ze Śląskiem do ekstraklasy.
Krzysztof Ostrowski to
nietuzinkowy piłkarz. Bardzo dobrze wyszkolony technicznie, szybki. Gdy dodał
jeszcze pewność siebie, był na poziomie polskiej ekstraklasy trudny do zatrzymania
dla każdego rywala. – Rzeczywiście, gdy dobrze wszedłem w mecz, było łatwiej.
Jednak po 2,3 nieudanych akcjach było pod górkę – przyznaje. Jego potencjał dostrzegła
Legia Warszawa. Grał dla niej w 2009 roku, później przeszedł do Widzewa Łódź.
31-letni pomocnik otrzymał w
Śląsku czas na przekonanie do siebie sztabu szkoleniowego. - Bardzo dobrze
pracuje, ale przed nim jeszcze dużo pracy. Szukamy graczy do pierwszej
jedenastki, a nie do meczowej osiemnastki - mówi trener Stanislav Levy. Po Ostrowskim
widać, że nie jest zwykłym graczem. Cały czas myśli jak rozpędzić akcję. –
Jeszcze nie zawsze rozumiem co chcą zagrać koledzy. Oni też nie zawsze wiedzą
co ja chcę zagrać. Z czasem powinno być coraz lepiej – mówił po sparingu z
Miedzią Legnica, przegranym przez Śląsk 1:4. - Z Miedzią słabo było.
Skumulowało się zmęczenie z ostatnich dni. Na Cyprze już nie będzie takiej –
jak mówimy – „zajezdni” – opowiada ze spokojem, ale i nadzieją w głosie. To
piłkarz już bardzo doświadczony, od 11 lat gra na poziomie ogólnopolskich lig.
Wie, jak reaguje jego organizm. Na Cyprze ma 4 mecze, w których będzie mógł udowodnić
swoją przydatność dla zespołu mistrza Polski. Rywalami wrocławskiej drużyny
będą: Bananc Erewan (2 lutego), Beijing Guoan (3 lutego), FC Viktoria Pilzno (6
lutego) i Lewski Sofia (9 lutego).
Już teraz można jednak
założyć, że pomocnik pozostanie w Śląsku. Ma umiejętności, które bez problemu
pozwolą mu w tej drużynie się odnaleźć. Będzie przy tym bardzo dobrą
alternatywą po ewentualnym odejściu Waldemara Soboty do Lokomotivu Moskwa lub
jednego z niemieckich klubów. A co równie ważne, Ostrowski nie ma dużych wymagań
finansowych. – Oczywiście za darmo grał nie będę, ale też po ostatnich
doświadczeniach w Widzewie Łódź już sam fakt, że pieniądze w umówionej
wysokości będą wpływać regularnie na konto, ma duże znaczenie – mówi z
uśmiechem.
Nawet nie pytam, jakie
znaczenie dla niego miałoby zagranie w pierwszym wiosennym meczu Śląska, na
tętniącym dopingiem wrocławskim stadionie. 23 lutego mistrz Polski podejmuje Widzew…