środa, 30 stycznia 2013

Ostro, ale bez zajezdni



-Gdybym dzisiaj miał podejmować decyzje, niczego bym nie zmienił – przekonuje Krzysztof Ostrowski. Piłkarz, który po 4-letniej przerwie próbuje wrócić do Śląska Wrocław. Jest blisko, bo znalazł się w 26-osobowej kadrze drużyny, która we wtorek poleciała na zgrupowanie na Cyprze.

fot.TW-MEDIA

Pojawienie się Ostrowskiego na pierwszych styczniowych treningach Śląska zaskoczyło dziennikarzy. Wydawało się bowiem, że po rozstaniu z Widzewem Łódź wiosną 2012 roku nieco przedwcześnie i z przymusu zakończył karierę. Potwierdzać się to zdawało zaangażowanie w działalność kliniki terapii uzależnień – biznesową szansę na „życie bez piłki”. A jednak piłka wciąż ma dla niego wyjątkową siłę przyciągania. – Właśnie gdy przestałem grać, zacząłem chodzić na mecze w roli kibica. Byłem we Wrocławiu na spotkaniu Polski i Mołdawii, oglądałem też jesienne pojedynki Śląska. Właśnie wtedy poczułem, że jednak nadal chcę grać. Zgłosiłem się więc do Śląska – opowiada kilku dziennikarzom, którzy specjalnie dla niego czekali w klubowej sali konferencyjnej.
Rozmawiamy o jego ewentualnej grze dla Śląska. Dla niego to wybór naturalny. Wrocławianin z urodzenia, zaczynał karierę w Pandzie, później przeniósł się do Parasola, Inkopaxu, by wreszcie w 2002 roku trafić do Śląska. Dla 20-letniego piłkarza to było jak spełnienie marzeń. Najpierw przeżył rozczarowanie, czyli spadek do III-ligowej otchłani. Później – powrót ze Śląskiem do ekstraklasy.
Krzysztof Ostrowski to nietuzinkowy piłkarz. Bardzo dobrze wyszkolony technicznie, szybki. Gdy dodał jeszcze pewność siebie, był na poziomie polskiej ekstraklasy trudny do zatrzymania dla każdego rywala. – Rzeczywiście, gdy dobrze wszedłem w mecz, było łatwiej. Jednak po 2,3 nieudanych akcjach było pod górkę – przyznaje. Jego potencjał dostrzegła Legia Warszawa. Grał dla niej w 2009 roku, później przeszedł do Widzewa Łódź.
31-letni pomocnik otrzymał w Śląsku czas na przekonanie do siebie sztabu szkoleniowego. - Bardzo dobrze pracuje, ale przed nim jeszcze dużo pracy. Szukamy graczy do pierwszej jedenastki, a nie do meczowej osiemnastki - mówi trener Stanislav Levy. Po Ostrowskim widać, że nie jest zwykłym graczem. Cały czas myśli jak rozpędzić akcję. – Jeszcze nie zawsze rozumiem co chcą zagrać koledzy. Oni też nie zawsze wiedzą co ja chcę zagrać. Z czasem powinno być coraz lepiej – mówił po sparingu z Miedzią Legnica, przegranym przez Śląsk 1:4. - Z Miedzią słabo było. Skumulowało się zmęczenie z ostatnich dni. Na Cyprze już nie będzie takiej – jak mówimy – „zajezdni” – opowiada ze spokojem, ale i nadzieją w głosie. To piłkarz już bardzo doświadczony, od 11 lat gra na poziomie ogólnopolskich lig. Wie, jak reaguje jego organizm. Na Cyprze ma 4 mecze, w których będzie mógł udowodnić swoją przydatność dla zespołu mistrza Polski. Rywalami wrocławskiej drużyny będą: Bananc Erewan (2 lutego), Beijing Guoan (3 lutego), FC Viktoria Pilzno (6 lutego) i Lewski Sofia (9 lutego).
Już teraz można jednak założyć, że pomocnik pozostanie w Śląsku. Ma umiejętności, które bez problemu pozwolą mu w tej drużynie się odnaleźć. Będzie przy tym bardzo dobrą alternatywą po ewentualnym odejściu Waldemara Soboty do Lokomotivu Moskwa lub jednego z niemieckich klubów. A co równie ważne, Ostrowski nie ma dużych wymagań finansowych. – Oczywiście za darmo grał nie będę, ale też po ostatnich doświadczeniach w Widzewie Łódź już sam fakt, że pieniądze w umówionej wysokości będą wpływać regularnie na konto, ma duże znaczenie – mówi z uśmiechem.
Nawet nie pytam, jakie znaczenie dla niego miałoby zagranie w pierwszym wiosennym meczu Śląska, na tętniącym dopingiem wrocławskim stadionie. 23 lutego mistrz Polski podejmuje Widzew…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz