Polscy piłkarze do niemieckiej Bundesligi lgną od kilkudziesięciu już
lat z nadzieją zrobienia kariery, zdobycia sławy i zarobienia
pieniędzy. Takie postaci, jak: Mirosław Okoński, Andrzej Buncol, Waldemar Matysik, Jan
Furtok, Włodzimierz Smolarek, Marek Leśniak, Adam Matysek, Tomasz
Wałdoch, Tomasz Hajto, czy Jacek Krzynówek i jeszcze wiele innych naprawdę sporo znaczą w
kraju za Odrą.
Od kilkunastu miesięcy fascynujemy się postawą Łukasza Piszczka,
Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. O wpływie naszego
tria na grę Borussii Dortmund już chyba napisano wszystko, choć zapewne
jeszcze coś nowego przeczytamy…
To wpływ Polaków łatwy do uchwycenia. Namacalny. Bezpośredni. Ale kilkanaście dni temu pojawił się nowy element – wpływ pośredni. To sposób
bardziej wysublimowany. Wymagający działań o stopniu zaawansowania
sportowego, ale technicznego i mentalnego na znacznie wyższym poziomie
niż dotychczas. To wręcz wpływ jednej nacji na drugą nację, pokazujący
jak należy grać zespołowo.
Gdy piłkarze Śląska Wrocław zobaczyli w pierwszym meczu IV rundy
eliminacji Ligi Europy z Hannover 96, jak niewiele brakuje naszemu rodakowi, Arturowi
Sobiechowi do pierwszego składu niemieckiej drużyny, postanowili go
odblokować. W meczu rewanżowym pozwolili niedocenianemu napastnikowi
strzelić dwie bramki. Ta piękna przysługa nie została zmarnowana.
Sobiech szansę wykorzystał. Ustawione już prawidłowo celowniki przydały
mu się w meczu Bundesligi, gdy Wilkom z VfL Wolfsburg zaaplikował także
dwie bramki.
I teraz ten polski nieudacznik, jeden z najgorszych transferów – jak
nazywała go część z niemieckich dziennikarzy – nagle stał się gwiazdą
zespołu, a tytuł gwiazdy ligi - na razie w skali kolejki - też był blisko.
Cieszmy się z małych sukcesów. Wrocławscy piłkarze opinii o polskim
futbolu – panującej w Niemczech – nie zmienili. Ale uratowali chociaż
opinię o pojedynczych piłkarzach. Tak, wielkie serce też się liczy. Nie
tylko do walki. Pomoc, zwłaszcza w formie wolontariatu, jest w cenie.
Niestety, kontynuacji na razie nie będzie. Przynajmniej przez rok, do
kolejnych ewentualnych spotkań z jakąś niemiecką drużyną w eliminacjach
LM lub LE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz