piątek, 28 września 2012

Uparta góralka spod Ślęży



W Mistrzostwach Polski elity Paulina Brzeźna-Bentkowska zdobyła już 28 medali.
Fot. Archiwum P. Brzeźnej-Bentkowskiej

Kto jest najlepszym polskim kolarzem szosowym ostatnich pięciu lat? Na pytanie tyleż proste, co mające jak sądzę oczywistą odpowiedź, wielu kibiców, wśród nich także pasjonaci kolarstwa, wskazałoby przywołując kilka postaci. Odpowiedź jednak jest zaskakująca, jak mi się wydaje, także dla polskiego środowiska kolarskiego.

Najlepszy kolarz jest kobietą
Na postawione we wstępie pytanie niejeden sympatyk tej dyscypliny wskazałby następujące osoby: Sylwester Szmyd – bo jest jednym z najlepszych gregario świata (pomocników liderów walczących o zwycięstwa w największych wyścigach), Marek Rutkiewicz – bo niemal zawsze najlepiej jedzie spośród Polaków w Tour de Pologne i w Mistrzostwach Świata, lub Michał Gołaś – bo był wiceliderem po szóstym etapie Giro d’Italia w 2012r., albo Tomasz Marczyński – 13. w tegorocznej Vuelta a España.
A może warto przyjąć, że najlepszym polskim kolarzem szosowym ostatnich pięciu lat jest … Paulina Brzeźna-Bentkowska. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę jej wyniki w światowych zawodach mistrzowskich oraz w Mistrzostwach Polski. Również warta podkreślenia jest regularność jazdy na wysokim poziomie.
W Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w wyścigu ze startu wspólnego była 8. To najlepszy wynik zawodniczki w historii polskiego kolarstwa szosowego. W minioną sobotę zajęła 10 miejsce w Mistrzostwach Świata. To z kolei drugi wynik w historii polskiego kolarstwa szosowego kobiet.

Czołówka to jej miejsce na świecie
Na metę w holenderskim Valkenburgu wjeżdżała wśród najlepszych zawodniczek świata. Choćby za fenomenalną Marianne Vos, mistrzynią świata oraz olimpijską, która od 2006 roku kilka razy w każdym sezonie staje na podium największych imprez na szosie, torze i w przełajach. Tuż za dziewiątą Szwedką Emmą Johansson, z którą przez 2 lata ścigała się w grupie AA-Drink Cycling Team.
Miejsce Polki w pierwszej dziesiątce jest wyjątkowym sukcesem, na miarę naszego kolarstwa. Nie uczestniczyła w kraksie, nie narzekała, tylko gnała ile „fabryka dała” możliwie długo współpracując z Małgorzatą Jasińską. W peletonie, gdzie zespołowa jazda innych nacji, mających więcej klasowych zawodniczek, była nie do przejścia, utrzymała się w czołówce.
Jej poprzednie starty w MŚ w minionym pięcioleciu też były dobre – w 2009 roku w Mendrisio była 17., w 2011r. w Kopenhadze – 19. By uchwycić właściwą miarę tych rezultatów, warto wiedzieć, że w tegorocznych MŚ w Valkenburgu najlepszym Polakiem w gronie mężczyzn był Marek Rutkiewicz – na metę wjechał jako 46. Przed rokiem ten sam zawodnik też był najlepszy – zajął 28 miejsce.

Królowa polskich szos
Brzeźna-Bentkowska świetnie jeździ także po krajowych szosach. Jej indywidualne wyniki w Mistrzostwach Polski elity od 1998 roku są imponujące:
-start wspólny: 2 złote medale, 5 srebrnych medali, 5 brązowych medali,
-jazda na czas: 3 srebrne medale, 1 brązowy medal,
-Górskie MP: 5 złotych medali, 1 srebrny medal, 3 brązowe medale.

Do tego zestawienia trzeba dodać mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski w jeździe drużynowej oraz srebrny medal w jeździe parami. Od 14 lat ta dolnoślązaczka - teraz już mieszkająca w Małopolsce – utrzymuje się na szczycie polskiego kolarstwa. Aby właściwie ocenić te rezultaty, trzeba dodać, że potrafiła je osiągać, mimo że nie zawsze miała mocne wsparcie drużyny. Niejednokrotnie walczyła sama. Do końca. A walczakiem na szosie jest nietuzinkowym. Sportowych pasjonatów zapewniam – to duża przyjemność obserwować ją na finiszowych metrach. Zapewnia olbrzymie emocje swoją jazdą do samej mety.
Znam ją od jakiś 8 lat. Oczywiście w stopniu, w jakim sportowca może znać dziennikarz. Gdybym miał w skrócie ją scharakteryzować, powiedziałbym: Uparta jest jak nie wiem co. Zacięta, charakterna dziewczyna. Żeby właściwie ocenić Paulinę, wyrobić sobie o niej zdanie, trzeba trochę z nią pobyć w jej sportowym świecie. Wtedy te przymiotniki, kojarzone w jakimś stopniu przez wszystkich, nabiorą głębszego sensu, właściwego tylko dla Pauliny.
Ma również poczucie swojej wartości, ale i miejsca w peletonie. Zna swoje słabości, zawsze docenia rywalki, które akurat tym razem były szybsze. Bardzo ją za to cenię. I jeszcze za otwartość i dystans do tego, co ją otacza.
- Jestem upartą i ambitną osobą – przyznała w rozmowie dla strony Sportowefakty.pl.
Chyba właśnie za ten upór i ambicję, w nagrodę za swoją pracę i osiągnięcia co jakiś czas trafia na sztywny opór związkowej materii, mający – jak sądzę – chyba po raz kolejny poddać próbie jej wytrzymałość. Długo się ważył w Polskim Związku Kolarskim jej wyjazd na tegoroczne MŚ. Początkowo miała jechać na swój koszt!
Szkoda, że Paulina nie pojechała do Londynu, by wykorzystać doświadczenie, także to zdobyte w Pekinie. Nie pojechała, bo na finiszu Mistrzostw Polski przegrała z Katarzyną Pawłowską. O pół koła. Polska miała tylko jedno miejsce w olimpijskim wyścigu ze startu wspólnego. PZKol dał je Pawłowskiej.

Fot. Archiwum P. Brzeźnej-Bentkowskiej

Kolarstwo ma we krwi
Mimo to pochodząca z Olesznej na Dolnym Śląsku zawodniczka nie poddała się. Potrafiła przygotować wysoką formę na Mistrzostwa Świata. Ona świetnie czuje jak trenować do najważniejszych zawodów. Wspierają ją w treningu: mąż, były kolarz Paweł Bentkowski, i Bartosz Huzarski, z którym Paulina często trenuje w okolicach Ślęży.
Osobną, wyjątkowa pozycję w tym gronie ma jej ojciec - kolarz i trener kolarstwa Franciszek Brzeźny, który zanim namówił córkę do ścigania się na rowerze, wychował wielu kolarzy. Najbardziej znanym z nich był nieżyjący już niestety Marian Gołdyn. Między innymi górski Mistrz Polski z 1989 roku. A teraz najsławniejszymi podopiecznymi pana Franciszka są jego córki – Paulina i Monika.
Ta dyscyplina w tej rodzinie jest zaraźliwa. Monika, młodsza siostra Pauliny, jest aktualną srebrną medalistką Górskich Mistrzostw Polski orliczek do lat 23. One nie mogły robić w życiu niczego innego, jeśli kolarstwo nieustannie przewijało się przez rodzinne podwórko. Przecież ich wujkiem jest Jan Brzeźny – wielokrotny mistrz Polski, olimpijczyk z Montrealu.

Ona się nie poddaje
Paulina to talent wyjątkowy. Może nie ma wspaniałych warunków fizycznych, ale jest niesamowicie zawzięta. Uparta góralka z okolic góry Ślęży na Dolnym Śląsku. Mimo kariery, o której trudno powiedzieć, że pozbawiona była zakrętów, wciąż się nie poddaje. Przed kilku laty była bliska podjęcia decyzji o zakończeniu ścigania. Wspominała o tym kilka razy. Była zniechęcona. Tylko sam sportowiec może znaleźć w sobie siłę i motywację, by kontynuować walkę. I Paulina ją znalazła.
Została przy kolarstwie i nadal jest najlepszą polską kolarką szosową. Jak inaczej ocenić jej wyniki: tylko w 2012r. została górską mistrzynią Polski, wicemistrzynią Polski ze startu wspólnego, wicemistrzynią Polski w jeździe drużynowej wraz z koleżankami z Atom Boxmet Dzierżoniów. Dziesiątą zawodniczką Mistrzostw Świata.
Paula, jak do niej mówią bliscy, nadal śmiga na rowerze aż miło. W pamięć zapadł mi bardzo charakterystyczny start do niedawnych Górskich Mistrzostw Polski. Gdy w sierpniu w Podgórzynie niedaleko Karpacza ruszała do wyścigu ze startu wspólnego, nie pchała się do pierwszego szeregu. Chwilę porozmawialiśmy, po czym Ona przystanęła sobie na szarym końcu. Spokojnie, jakby od niechcenia ruszyła za całym peletonem, który wyścig chciał rozstrzygnąć już na starcie. Na mecie jednak pierwsza była Ona, z kilkuminutową przewagą, bo góry, gdzie trzeba dać coś z siebie, to jej królestwo. Wjeżdżając do Sosnówki wywalczyła już piąte w swojej karierze złoto Górskich Mistrzostw Polski. Ona po prostu lubi gdy jest ciężko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz