Fot.TW-MEDIA | |
Marek Novy nie zdołał złamać passy „wiecznie drugiego” w turniejach cyklu EPD Tour. |
Koncentracja, nie lekceważenie przeciwnika, walka do końca, mieć swój dzień i takie tam tym podobne dyrdymały to lista nic nie znaczących bezwartościowych ogólników, wyświechtanych sloganów. Jakże często słyszymy je w trakcie konferencji prasowych przed i po zawodach. Sportowcy i trenerzy podpierają się nimi niemal w każdej możliwej sytuacji. To slogany nic nie znaczące tylko pozornie, co właśnie znalazło potwierdzenie w życiu. Kolejne potwierdzenie…
Slogan
może być życiowy
Oczywiście
ważne jest, gdy za tymi słowami-kluczami idzie dodatkowy przekaz. Gdy
sportowiec potrafi dodać coś od siebie. Ale akurat nie o tym chciałem dziś
napisać, tylko o koncentracji itd., itp., et cetera… czyli o sloganach.
Ile
uderzeń w golfie daje bezpieczną przewagę? Jak dotychczas na to pytanie nie
znalazłem odpowiedzi. A zadałem je gdy usłyszałem końcowe wyniki golfowej
rywalizacji w turnieju Deutsche Bank
Wrocław Open. Pytanie zadałem Joannie Druźbie z biura prasowego. Pani
Joanna też nie znała odpowiedzi, a jeśli przyjrzymy się przebiegowi
rywalizacji, to nie mam pewności, czy potrafiłby na nie odpowiedzieć Marek
Novy. Bohater tego felietonu w piątek i sobotę był właściwie jedynym kandydatem
do zwycięstwa. Faworytem. W niedzielę oddał je w sposób … hm, zaskakujący, to
chyba najlepsze słowo.
Poczekajmy
z gratulacjami
Na
początku muszę podać jedną informację, by śledzenie drogi zawodnika było
czytelne. Znajdujące się w Krzyżanowicach pod Wrocławiem pole TOYA Golf &
Country Club obliczone jest na 72 uderzenia. Tyle właśnie powinno wystarczyć
dobremu golfiście, by piłeczka trafiła do wszystkich 18 wyznaczonych dołków.
Bardzo dobrzy zawodnicy osiągają nawet wyniki lepsze. Marek Novy już w
pierwszym dniu niedawnego turnieju miał wynik 63 uderzeń. To dało Czechowi 5
uderzeń przewagi nad dwójką najbliższych mu konkurentów, i 6 uderzeń nad
kolejnymi pięcioma graczami.
Po
drugim dniu grupy pościgowe się wykruszyły, a na pozycję wicelidera awansował Stephan
Wolters. Niemiec miał jednak aż 7 uderzeń straty do Novego. I właśnie wówczas
pół żartem, pół serio zagadnąłem Marka, że właściwie można mu już gratulować
zwycięstwa. Przecież ma tak dużą przewagę, że wystarczy by w niedzielę zagrał sobie
spokojnie, bez stresu i zwycięstwo ma w kieszeni. – Nie, nie! – gwałtownie,
choć z uśmiechem zaoponował. – Turniej jeszcze się nie skończył. Jutro muszę
być skoncentrowany. Muszę jeszcze raz dobrze zagrać. Na gratulacje jest jeszcze
zdecydowanie za wcześnie.
Faworyt traci przewagę
I nadeszła niedziela. Lider po dwóch rundach stracił
kontrolę nad wydarzeniami. Na ostatnim dołku dał się dogonić Niemcowi
Stephanowi Woltersowi. Później były aż dwa dołki dogrywki, i poznaliśmy
zwycięzcę zawodowego turnieju. Został nim Niemiec. Marek Novy chyba się
przyzwyczaił się do drugiego miejsca. We wcześniejszych, podobnych turniejach
był w tym roku drugi już trzykrotnie. Ze swojego pobytu we Wrocławiu zadowolony
zapewne nie był, choć jeszcze w sobotę zapewniał, że miasto bardzo mu się podoba,
a poza tym można tu kupić jego ulubionego Pilsnera. Interesujące, czy pamiętał o tym w niedzielne popołudnie.
Za to Wolters był szczęśliwy: - To moje pierwsze zawodowe
zwycięstwo, mimo że w cyklu EPD Tour gram już dwa sezony.
Wyjaśnijmy cóż się kryje pod tą nazwą. European Professional Development Tour to
zawodowa liga golfa. W Europie zajmuje trzecią pozycję, po stojących na
wyższym poziomie Challenge Tour, a przede wszystkim - European Tour. Udział w EPD
Tour jest dla młodych zawodowych golfistów z całej Europy szansą awansu do
wyższych rozgrywek.
Teraz o Polakach
Deutsche Bank Wrocław Open był największym wydarzeniem golfowym w Polsce w sezonie 2012. Do stolicy Dolnego Śląska powrócił po dwóch latach przerwy. Warto zauważyć niezłą grę Polaków. Na 10. miejscu ukończył go Jan Szmidt junior, na 11. – Mateusz Gradecki. Obaj reprezentują klub TOYA, obaj znają podwrocławskie pole. Było im łatwiej. Ale też obaj są jeszcze juniorami, nie przygniotła ich odpowiedzialność gry przed własnymi kibicami, mediami. Zaliczyli 3 bardzo przyzwoite, wyrównane turniejowe dni uzyskując na 72-uderzeniowym polu wyniki od 70 do 73 uderzeń. Pokazali, że zawodowa 3. liga golfowa w Europie to już jest ich poziom. Teraz niech się w nim zadomowią i ruszają na kolejny. Ich dobre wyniki pomogą golfowi w Polsce. Oczywiście pod warunkiem, że młodzi Polacy będą pamiętać o: koncentracji, nie lekceważeniu przeciwnika, walce do końca i takim tam podobnym dyrdymałom.
Deutsche Bank Wrocław Open był największym wydarzeniem golfowym w Polsce w sezonie 2012. Do stolicy Dolnego Śląska powrócił po dwóch latach przerwy. Warto zauważyć niezłą grę Polaków. Na 10. miejscu ukończył go Jan Szmidt junior, na 11. – Mateusz Gradecki. Obaj reprezentują klub TOYA, obaj znają podwrocławskie pole. Było im łatwiej. Ale też obaj są jeszcze juniorami, nie przygniotła ich odpowiedzialność gry przed własnymi kibicami, mediami. Zaliczyli 3 bardzo przyzwoite, wyrównane turniejowe dni uzyskując na 72-uderzeniowym polu wyniki od 70 do 73 uderzeń. Pokazali, że zawodowa 3. liga golfowa w Europie to już jest ich poziom. Teraz niech się w nim zadomowią i ruszają na kolejny. Ich dobre wyniki pomogą golfowi w Polsce. Oczywiście pod warunkiem, że młodzi Polacy będą pamiętać o: koncentracji, nie lekceważeniu przeciwnika, walce do końca i takim tam podobnym dyrdymałom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz