środa, 12 września 2012

Sondowanie dna w kieszeni

To był mecz, który wpłynie na historię. Po raz pierwszy nad boiskowe wydarzenia – tym razem w Podgoricy – polskich kibiców bardziej pasjonowało to, co dzieje się na salonach. Tyle, że nasze salony to nie ta sama jakość co salony światowe. Polska zremisowała 7 września 2012r. z Czarnogórą 2:2, ale większość piłkarskich kibiców tego nie zobaczyła. Spotkanie można było oglądać tylko na cyfrowych platformach i w telewizjach kablowych w systemie Pay-Per-View. Płać i płacz, jak mawiają ironicznie niektórzy użytkownicy. Opłata – skromna i na każdą kieszeń, jedyne 20 zł.

Troskliwość dla nielicznych
Takie rozwiązanie, jak twierdzą przedstawiciele spółki Sportfive Sp. z o.o., podyktowane było „troską o zapewnienie maksymalnie szerokiej widowni możliwości obejrzenia na żywo relacji z jakże ważnych pierwszych meczów eliminacji do MŚ w 2014 roku”. Karkołomność tłumaczenia na najwyższym, światowym poziomie. Zyskuje właściwy sens, gdy dodamy, że spotkanie z Czarnogórą – a także kolejne, z Mołdawią – nie znalazło się w programie żadnej telewizji ogólnodostępnej na terytorium Polski.
A przecież zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji mecze eliminacyjne i finały piłkarskich mistrzostw świata i Europy oraz inne z udziałem reprezentacji Polski w ramach oficjalnych rozgrywek są uznawane za ważne wydarzenia społeczne. Dlatego nadawca transmisję powinien wyemitować wyłącznie w programie ogólnopolskim, z dostępnością bez opłaty. Wyłączone są tylko opłaty abonamentowe i podstawowe opłaty pobierane przez operatorów sieci kablowych.
Mimo to po raz pierwszy w historii mecze piłkarskiej reprezentacji – nazywanej szumnie i nieco na wyrost – dobrem narodowym, mogą obejrzeć tylko wybrani, a właściwie ci, co zdecydowali się te 20 zł za 90 minut wyłożyć. To efekt braku porozumienia spółki dysponującej prawami telewizyjnymi do meczów polskiej reprezentacji, czyli Sportfive, z TVP. Towar, zwłaszcza po katastrofalnym występie Polski w niedawnym turnieju Euro 2012, nie jest chodliwy. Prywatne stacje nie rzuciły się na miejsce opuszczone przez TVP, bo cena praw telewizyjnych była przeszacowana. Zbyt wysoka jeśli uwzględnimy sytuację gospodarczą Polski, stan zamożności naszego społeczeństwa i poziom polskiego futbolu.

Wyścig się zatrzymał
Jeszcze do niedawna telewizje prześcigały się o prawa do transmisji dużych wydarzeń sportowych. Jednak kryzys na rynku reklamowym ogranicza możliwości stacji. Dlatego teraz ich preferencje się zmieniły: najpierw liczy się poziom widowiska i budżetowa równowaga. Może właśnie teraz nastąpi zwrot i to organizatorzy rozgrywek, imprez sportowych będą oferować swój towar dużo taniej, byle tylko ktoś chciał go pokazać?
Sportfive swoje prawa nabyła od Polskiego Związku Piłki Nożnej. Co roku wpłaca na konto Związku 6 mln euro. Teraz próbuje, co zrozumiałe, zarobić na nich jak najwięcej. Może się przeliczyć, bo na forach internetowych znajduje się mnóstwo wpisów, których autorzy deklarują sprzeciw wobec płacenia za te mecze. Efekt jest więc odwrotny od zamierzonego – Sportfive dostanie zaledwie drobne sumy. Według nie potwierdzonych informacji mecz z Czarnogórą w Cyfrowym Polsacie obejrzało 50 tys. widzów, a wraz z innymi stacjami - w sumie około 100 tys. widzów. Dramatycznie mało.

Pezetpeen a rewolta w kanałach
Pierwsza połowa września jest czasem intensywnego sondowania na ile mogą sobie pozwolić i ile mogą wyciągnąć od widzów i reklamodawców Sportfive oraz stacje telewizyjne. Jeśli polscy kibice będą jednomyślni i gremialnie odrzucą konieczność płacenia niemałych pieniędzy za transmisje (20 zł kosztuje na jednej z platform cyfrowych miesięczny pakiet kilku kanałów sportowych) rewolucja w telewizyjnych kanałach, a może właściwie rewolta, zakończy się klęską. Przeciętny mieszkaniec Polski nie opanował jeszcze sztuki swobodnego korzystania z PPV. A nawet jeśli opanował, czuje się oszukany, że musi płacić za coś, co otrzymywał dotychczas niemal bezpłatnie, w cenie abonamentu telewizyjnego, na podstawie obowiązującej ustawy.

Całej tej sytuacji gdzieś z boku przygląda się PZPN. To jego działacze sprzedali prawa do meczów reprezentacji na długie 10 lat. Specjaliści zajmujący się sponsoringiem sportowym i prawami telewizyjnymi przekonują, że umowa ze Sportfive jest dla piłkarskiego związku niekorzystna. Jeśli na zamieszanie z transmisjami nałożą się słabe wyniki reprezentacji, powszechna już fala niechęci do PZPN jeszcze wzrośnie. Imperia w historii też upadały pod naporem własnego bezwładu.
Tomasz Wlezień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz