To był mecz, który wpłynie na historię. Po raz pierwszy nad boiskowe
wydarzenia – tym razem w Podgoricy – polskich kibiców bardziej
pasjonowało to, co dzieje się na salonach. Tyle, że nasze salony to nie
ta sama jakość co salony światowe. Polska zremisowała 7 września 2012r. z Czarnogórą 2:2,
ale większość piłkarskich kibiców tego nie zobaczyła. Spotkanie można
było oglądać tylko na cyfrowych platformach i w telewizjach kablowych w
systemie Pay-Per-View. Płać i płacz, jak mawiają ironicznie niektórzy
użytkownicy. Opłata – skromna i na każdą kieszeń, jedyne 20 zł.
Troskliwość dla nielicznych
Takie rozwiązanie, jak twierdzą przedstawiciele spółki Sportfive Sp. z
o.o., podyktowane było „troską o zapewnienie maksymalnie szerokiej
widowni możliwości obejrzenia na żywo relacji z jakże ważnych pierwszych
meczów eliminacji do MŚ w 2014 roku”. Karkołomność tłumaczenia na najwyższym, światowym poziomie. Zyskuje
właściwy sens, gdy dodamy, że spotkanie z Czarnogórą – a także
kolejne, z Mołdawią – nie znalazło się w programie żadnej telewizji
ogólnodostępnej na terytorium Polski.
A przecież zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji mecze eliminacyjne i
finały piłkarskich mistrzostw świata i Europy oraz inne z udziałem
reprezentacji Polski w ramach oficjalnych rozgrywek są uznawane za ważne
wydarzenia społeczne. Dlatego nadawca transmisję powinien wyemitować
wyłącznie w programie ogólnopolskim, z dostępnością bez opłaty.
Wyłączone są tylko opłaty abonamentowe i podstawowe opłaty pobierane
przez operatorów sieci kablowych.
Mimo to po raz pierwszy w historii mecze piłkarskiej reprezentacji –
nazywanej szumnie i nieco na wyrost – dobrem narodowym, mogą obejrzeć
tylko wybrani, a właściwie ci, co zdecydowali się te 20 zł za 90 minut
wyłożyć. To efekt braku porozumienia spółki dysponującej prawami
telewizyjnymi do meczów polskiej reprezentacji, czyli Sportfive, z TVP.
Towar, zwłaszcza po katastrofalnym występie Polski w niedawnym turnieju
Euro 2012, nie jest chodliwy. Prywatne stacje nie rzuciły się na miejsce
opuszczone przez TVP, bo cena praw telewizyjnych była przeszacowana. Zbyt wysoka jeśli uwzględnimy sytuację
gospodarczą Polski, stan zamożności naszego społeczeństwa i poziom
polskiego futbolu.
Wyścig się zatrzymał
Jeszcze do niedawna telewizje prześcigały się o prawa do transmisji
dużych wydarzeń sportowych. Jednak kryzys na rynku reklamowym ogranicza
możliwości stacji. Dlatego teraz ich preferencje się zmieniły: najpierw
liczy się poziom widowiska i budżetowa równowaga. Może właśnie teraz
nastąpi zwrot i to organizatorzy rozgrywek, imprez sportowych będą
oferować swój towar dużo taniej, byle tylko ktoś chciał go pokazać?
Sportfive swoje prawa nabyła od Polskiego Związku Piłki Nożnej. Co roku
wpłaca na konto Związku 6 mln euro. Teraz próbuje, co zrozumiałe,
zarobić na nich jak najwięcej. Może się przeliczyć, bo na forach
internetowych znajduje się mnóstwo wpisów, których autorzy deklarują
sprzeciw wobec płacenia za te mecze. Efekt jest więc odwrotny od
zamierzonego – Sportfive dostanie zaledwie drobne sumy. Według nie
potwierdzonych informacji mecz z Czarnogórą w Cyfrowym Polsacie
obejrzało 50 tys. widzów, a wraz z innymi stacjami - w sumie około 100 tys. widzów. Dramatycznie mało.
Pezetpeen a rewolta w kanałach
Pierwsza połowa września jest czasem intensywnego sondowania na ile mogą
sobie pozwolić i ile mogą wyciągnąć od widzów i reklamodawców Sportfive
oraz stacje telewizyjne. Jeśli polscy kibice będą jednomyślni i
gremialnie odrzucą konieczność płacenia niemałych pieniędzy za
transmisje (20 zł kosztuje na jednej z platform cyfrowych miesięczny
pakiet kilku kanałów sportowych) rewolucja w telewizyjnych kanałach, a
może właściwie rewolta, zakończy się klęską. Przeciętny mieszkaniec
Polski nie opanował jeszcze sztuki swobodnego korzystania z PPV. A nawet
jeśli opanował, czuje się oszukany, że musi płacić za coś, co
otrzymywał dotychczas niemal bezpłatnie, w cenie abonamentu
telewizyjnego, na podstawie obowiązującej ustawy.
Całej tej sytuacji gdzieś z boku przygląda się PZPN. To jego działacze
sprzedali prawa do meczów reprezentacji na długie 10 lat. Specjaliści
zajmujący się sponsoringiem sportowym i prawami telewizyjnymi
przekonują, że umowa ze Sportfive jest dla piłkarskiego związku
niekorzystna. Jeśli na zamieszanie z transmisjami nałożą się słabe
wyniki reprezentacji, powszechna już fala niechęci do PZPN jeszcze
wzrośnie. Imperia w historii też upadały pod naporem własnego bezwładu.
Tomasz Wlezień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz