niedziela, 25 listopada 2012

Dorównać legendzie Marka Petrusewicza

Fot. Wojciech Wiesner "Jaki był Marek Petrusewicz?"


Zdobyty, a właściwie obroniony kilka dni temu przez Radosława Kawęckiego tytuł mistrza Europy na krótkim basenie na 200 metrów stylem grzbietowym ponownie daje nadzieję, że polscy pływacy mogą śmigać od ściany do ściany równie szybko jak ich rywale. Co jakiś czas otrzymujemy podobne sygnały, ale niestety wciąż nie przeradzają się one w trwalszą jakość. A już rekordziści świata z orzełkiem na piersi to wyjątkowa rzadkość. Rarytas.

Stuprocentowo polski
I to dlatego powinniśmy wysoko sobie cenić tych, którym udało się takiego wyczynu dokonać. A mamy w naszej historii takich postaci … trzy! Pierwszy rekord świata pobił Marek Petrusewicz. 18 października 1953 roku na basenie Miejskich Zakładów Kąpielowych przy ulicy Teatralnej – w jednym z najbardziej magicznych miejsc Wrocławia - osiągnął na dystansie 100 metrów stylem klasycznym wynik 1 minuta 10 sekund i 9 dziesiątych. Pobił go, o jedną sekundę i jedną dziesiątą, 23 maja następnego roku. Ponadto w swej karierze wyrównał najlepszy rezultat na dystansie 200 metrów.
Jak mówił w czasie niedawnego Memoriału Marka Petrusewicza Grzegorz Widanka, jeden z organizatorów, ten świetny pływak to nie tylko pierwszy polski rekordzista świata, ale również jego wyniki są w stu procentach polskie. Kolejni nasi rekordziści swoje wyniki osiągali poza granicami kraju: Artur Wojdat (400 m stylem dowolnym) - w Orlando, Otylia Jędrzejczak (200 m stylem motylkowym) - w Berlinie, Montrealu i Debreczynie.
Rezultaty Marka Petrusewicza – nie tylko rekordy, ale również srebrny medal zdobyty w 1954r. w Turynie na Mistrzostwach Europy na długim basenie na 200 m klasykiem - należą więc do największych osiągnięć polskiego pływania.
To one otwierają listę jego sukcesów. Jednak przez wiele lat były nieosiągalnym wzorcem dla następnych pokoleń. Przecież następny medal wielkiej imprezy zdobyła Agnieszka Czopek dopiero w 1980 roku. Brąz w stylu zmiennym przywiozła z Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. Również brązowy medal wywalczyła pani Agnieszka rok później na długim basenie Mistrzostw Europy w Splicie. Na tych samych zawodach srebro, także w stylu zmiennym, zawisło na szyi Leszka Górskiego, który w poprzedni weekend prowadził młodych pływaków Śląska Wrocław w Memoriale Marka Petrusewicza. Ot, taka sztafeta pokoleń.

Polska szkoła pływania
-W latach 50. polscy pływacy w stylu klasycznym byli potęgą. W pierwszej piętnastce światowego rankingu było ich pięciu. Duża w tym zasługa trenera Józefa Makowskiego, który, choć nie ukończył studiów trenerskich, miał świetne wyczucie jak prowadzić zawodnika – opowiadał mi kilka dni temu Ryszard Połomski, podobnie jak Petrusewicz – pływak Stali Pafawagu Wrocław i szerokiego składu kadry narodowej. 18 października 1953r. jako pierwszy podszedł z kwiatami do nowego rekordzisty świata. – Był bardzo pewny siebie. Rankiem Marek pewnym głosem mówił, że on pobije ten rekord. Choć był świetnym pływakiem, nie chciałem w to wierzyć. A jednak udało się! Podobnie jak w wielu innych przypadkach, gdy Marek mówił, że osiągnie jakiś bardzo dobry wynik i go osiągał – wspomina 80-letni Ryszard Połomski. To już jeden z niewielu kolegów Petrusewicza, którzy na zaproszenie organizatorów co roku odwiedzają Memoriał pierwszego polskiego rekordzisty świata.
Memoriał w pewnym stopniu podszyty smutkiem, bo Marek Petrusewicz był wielkim sportowcem, a przy tym postacią kontrowersyjną, nie wolną od słabości. Ostatnie lata jego życia to walka z chorobami, zwłaszcza – z chorobą Buergera. Również działalność opozycyjna w strukturach Solidarności, za co, choć był już wówczas inwalidą, trafił do więzienia.
W 1990 roku zostały zorganizowane we Wrocławiu pierwsze zawody pływackie o Puchar Marka Petrusewicza. Ich pomysłodawcą był Witold Wasilewski, trener i współtwórca Fundacji HOBBIT we Wrocławiu, a celem – próba przypomnienia i uhonorowania oraz pomoc finansowa wybitnemu niegdyś sportowcowi – wówczas już ciężko choremu i sparaliżowanemu po wylewie. Niestety, w 1992r. Puchar stał się Memoriałem.
Po Marku Petrusewiczu pozostały zapisy w tabelach rekordów i mnóstwo wspomnień. Rodzinne tradycje pływania na wysokim poziomie kontynuuje Łukasz Wójt, wnuk Marka, w ostatnich latach reprezentant Polski, specjalizujący się w stylu zmiennym.

Młodzi mierzą się z legendą
17 i 18 listopada młodzi polscy pływacy już po raz dwudziesty trzeci próbowali się zmierzyć we Wrocławiu z legendą Marka Petrusewicza. W Memoriale startują pływacy do 15. roku życia. W głównej memoriałowej konkurencji – 100 metrów stylem klasycznym – na słupkach staje szóstka najlepszych młodych polskich żabkarzy. Od lat pływają znacznie szybciej niż ich wielki poprzednik. Po raz tego wyczynu dokonał Łukasz Ptak, zawodnik Juvenii Wrocław, w 1996 roku. Wówczas popłynął 1:10,54.
Tegoroczny zwycięzca - Jakub Fedorowicz z Wodnika Radom – uzyskał 1:05,57s. Przed rokiem Fedorowicz też startował w biegu memoriałowym. Był piąty, mając czas o ponad 2 sekundy słabszy. 12 miesięcy pracy dało efekt. – Jechałem tu z zamiarem wygrania, ale wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko. Udało się. Czuję się wspaniale – mówił mi zaraz po wyjściu z wody. – To świetny wynik. Tym młodym ludziom należy się podziw – dodał Ryszard Połomski, czyli czołowy polski żabkarz z lat 50.
Przed rokiem zwycięzca Krzysztof Tokarski z SMS Victorii Racibórz uzyskał wynik 1:02,66s. O ponad 8 sekund lepszy, niż pierwszy rekord świata Marka Petrusewicza. Jak na polskiego 15-latka to osiągnięcie wyjątkowe. Co ciekawe, Tokarski wymazał 6-letni rekord kraju w kategorii juniorów 15-letnich, ustanowiony również podczas Memoriału we Wrocławiu. Właśnie te zawody, a nie Mistrzostwa Polski są kopalnią rekordów Polski w rywalizacji zawodników od 13. do 15. roku życia.
Można więc zaryzykować twierdzenie, że Memoriał ma większe znaczenie dla naszych pływaków i ich pozycji w światowych rankingach, niż krajowe mistrzostwa. To, że starania fundacji HOBBIT i klubu Juvenia Wrocław, by zawody były dobrze zorganizowane, potwierdza liczba uczestników – około 280 z 40 klubów. Tak jest każdego roku.
Ale fundacja i młodzieżowy klub sportowy powinny uzyskać wsparcie Polskiego Związku Pływackiego i władz miasta (w tej kolejności), by jeszcze podnieść rangę Memoriału i jego poziom sportowy. Dla uczczenia pamięci wybitnego zawodnika i dla promocji tej dyscypliny. Abyśmy pamiętali, że Polacy również potrafią pływać bardzo szybko. Tylko trzeba im w tym pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz