Zdobyty, a właściwie obroniony kilka dni temu przez
Radosława Kawęckiego tytuł mistrza Europy na krótkim basenie na 200 metrów stylem
grzbietowym ponownie daje nadzieję, że polscy pływacy mogą śmigać od ściany do
ściany równie szybko jak ich rywale. Co jakiś czas otrzymujemy podobne sygnały,
ale niestety wciąż nie przeradzają się one w trwalszą jakość. A już rekordziści świata z orzełkiem na piersi to wyjątkowa
rzadkość. Rarytas.
Stuprocentowo polski
I to dlatego powinniśmy wysoko sobie cenić tych, którym
udało się takiego wyczynu dokonać. A mamy w naszej historii takich postaci …
trzy! Pierwszy rekord świata pobił Marek Petrusewicz. 18 października 1953 roku
na basenie Miejskich Zakładów Kąpielowych przy ulicy Teatralnej – w jednym z
najbardziej magicznych miejsc Wrocławia - osiągnął na dystansie 100 metrów stylem
klasycznym wynik 1 minuta 10 sekund i 9 dziesiątych. Pobił go, o jedną sekundę
i jedną dziesiątą, 23 maja następnego roku. Ponadto w swej karierze wyrównał
najlepszy rezultat na dystansie 200 metrów.
Jak mówił w czasie niedawnego Memoriału Marka Petrusewicza
Grzegorz Widanka, jeden z organizatorów, ten świetny pływak to nie tylko pierwszy
polski rekordzista świata, ale również jego wyniki są w stu procentach polskie.
Kolejni nasi rekordziści swoje wyniki osiągali poza granicami kraju: Artur
Wojdat (400 m
stylem dowolnym) - w Orlando, Otylia Jędrzejczak (200 m stylem motylkowym) - w
Berlinie, Montrealu i Debreczynie.
Rezultaty Marka Petrusewicza – nie tylko rekordy, ale
również srebrny medal zdobyty w 1954r. w Turynie na Mistrzostwach Europy na
długim basenie na 200 m
klasykiem - należą więc do największych osiągnięć polskiego pływania.
To one otwierają listę jego sukcesów. Jednak przez wiele lat
były nieosiągalnym wzorcem dla następnych pokoleń. Przecież następny medal
wielkiej imprezy zdobyła Agnieszka Czopek dopiero w 1980 roku. Brąz w stylu
zmiennym przywiozła z Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. Również brązowy medal
wywalczyła pani Agnieszka rok później na długim basenie Mistrzostw Europy w
Splicie. Na tych samych zawodach srebro, także w stylu zmiennym, zawisło na
szyi Leszka Górskiego, który w poprzedni weekend prowadził młodych pływaków
Śląska Wrocław w Memoriale Marka Petrusewicza. Ot, taka sztafeta pokoleń.
Polska szkoła pływania
-W latach 50. polscy pływacy w stylu klasycznym byli potęgą.
W pierwszej piętnastce światowego rankingu było ich pięciu. Duża w tym zasługa trenera Józefa Makowskiego, który, choć nie ukończył
studiów trenerskich, miał świetne wyczucie jak prowadzić zawodnika – opowiadał
mi kilka dni temu Ryszard Połomski, podobnie jak Petrusewicz – pływak Stali
Pafawagu Wrocław i szerokiego składu kadry narodowej. 18 października 1953r. jako pierwszy
podszedł z kwiatami do nowego rekordzisty świata. – Był bardzo pewny siebie. Rankiem
Marek pewnym głosem mówił, że on pobije ten rekord. Choć był świetnym
pływakiem, nie chciałem w to wierzyć. A jednak udało się! Podobnie jak w wielu
innych przypadkach, gdy Marek mówił, że osiągnie jakiś bardzo dobry wynik i go
osiągał – wspomina 80-letni Ryszard Połomski. To już jeden z niewielu kolegów
Petrusewicza, którzy na zaproszenie organizatorów co roku odwiedzają Memoriał
pierwszego polskiego rekordzisty świata.
Memoriał w pewnym stopniu podszyty smutkiem, bo Marek
Petrusewicz był wielkim sportowcem, a przy tym postacią kontrowersyjną, nie
wolną od słabości. Ostatnie lata jego życia to walka z chorobami, zwłaszcza – z
chorobą Buergera. Również działalność opozycyjna w strukturach Solidarności, za
co, choć był już wówczas inwalidą, trafił do więzienia.
W 1990 roku zostały
zorganizowane we Wrocławiu pierwsze zawody pływackie o Puchar Marka Petrusewicza. Ich pomysłodawcą był Witold
Wasilewski, trener i współtwórca Fundacji HOBBIT we Wrocławiu, a celem – próba przypomnienia
i uhonorowania oraz pomoc finansowa wybitnemu niegdyś
sportowcowi – wówczas już ciężko choremu i sparaliżowanemu po wylewie. Niestety, w 1992r. Puchar stał się Memoriałem.
Po Marku Petrusewiczu pozostały zapisy
w tabelach rekordów i mnóstwo wspomnień. Rodzinne tradycje pływania na wysokim
poziomie kontynuuje Łukasz Wójt, wnuk Marka, w ostatnich latach reprezentant Polski,
specjalizujący się w stylu zmiennym.
Młodzi mierzą się z legendą
17 i 18 listopada młodzi polscy pływacy już po raz
dwudziesty trzeci próbowali się zmierzyć we Wrocławiu z legendą Marka Petrusewicza.
W Memoriale startują pływacy do 15. roku życia. W głównej memoriałowej
konkurencji – 100 metrów
stylem klasycznym – na słupkach staje szóstka najlepszych młodych polskich żabkarzy.
Od lat pływają znacznie szybciej niż ich wielki poprzednik. Po raz tego wyczynu
dokonał Łukasz Ptak, zawodnik Juvenii Wrocław, w 1996 roku. Wówczas popłynął
1:10,54.
Tegoroczny zwycięzca - Jakub Fedorowicz z Wodnika Radom –
uzyskał 1:05,57s. Przed rokiem Fedorowicz też startował w biegu memoriałowym.
Był piąty, mając czas o ponad 2 sekundy słabszy. 12 miesięcy pracy dało efekt.
– Jechałem tu z zamiarem wygrania, ale wiedziałem, że muszę dać z siebie
wszystko. Udało się. Czuję się wspaniale – mówił mi zaraz po wyjściu z wody. –
To świetny wynik. Tym młodym ludziom należy się podziw – dodał Ryszard
Połomski, czyli czołowy polski żabkarz z lat 50.
Przed rokiem zwycięzca Krzysztof Tokarski z SMS Victorii
Racibórz uzyskał wynik 1:02,66s. O ponad 8 sekund lepszy, niż pierwszy rekord
świata Marka Petrusewicza. Jak na polskiego 15-latka to osiągnięcie wyjątkowe. Co
ciekawe, Tokarski wymazał 6-letni rekord kraju w kategorii juniorów 15-letnich,
ustanowiony również podczas Memoriału we Wrocławiu. Właśnie te zawody, a nie
Mistrzostwa Polski są kopalnią rekordów Polski w rywalizacji zawodników od 13. do
15. roku życia.
Można więc zaryzykować twierdzenie, że Memoriał ma większe
znaczenie dla naszych pływaków i ich pozycji w światowych rankingach, niż
krajowe mistrzostwa. To, że starania fundacji HOBBIT i klubu Juvenia Wrocław, by
zawody były dobrze zorganizowane, potwierdza liczba uczestników – około 280 z
40 klubów. Tak jest każdego roku.
Ale fundacja i młodzieżowy klub sportowy powinny uzyskać
wsparcie Polskiego Związku Pływackiego i władz miasta (w tej kolejności), by
jeszcze podnieść rangę Memoriału i jego poziom sportowy. Dla uczczenia pamięci
wybitnego zawodnika i dla promocji tej dyscypliny. Abyśmy pamiętali, że Polacy
również potrafią pływać bardzo szybko. Tylko trzeba im w tym pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz